aosporcieaosporcieaosporcie

24 czerwca 2017

Turniejowe déjà vu. Polska odpadła z EURO U-21


Mecz otwarcia, o wszystko i o honor - to dewiza, która definiowała występy polskiej reprezentacji piłki nożnej w największych turniejach w XXI wieku. Dopiero kadra selekcjonera Adama Nawałki na EURO 2016 przełamała tę zasadę. Jednak dawne koszmary wróciły i to już podczas turnieju EURO U-21 rozgrywanego w tym roku w Polsce. Notabene występ naszej drużyny był bliźniaczo podobny do tego sprzed pięciu lat, kiedy to gościliśmy najlepsze drużyny europejskiego futbolu. 

Napompowany balonik i mecz otwarcia
Chyba nigdy w historii występów reprezentacji młodzieżowych nie było tak dużego zainteresowania występami naszej drużyny ani tak wygórowanych, jak się ostatecznie okazało, oczekiwań. Balonik przed turniejem napompowany był głównie ze względu na co raz większą popularność meczów drużyny narodowej. Także dlatego, że zawodnicy, tacy jak Karol Linetty, Przemysław Frankowski czy Jan Bednarek, powołani do kadry na EURO U-21, to piłkarze, którzy tworzą trzon podstawowej jedenastki w swoich klubach.

Tych zawodników nie zabrakło również w wyjściowym składzie na pierwszy mecz w tym turnieju, w którym Biało-Czerwoni zmierzyli się z reprezentacją Słowacji. Mecz otwarcia w Lublinie, poprzedzony pięknym występem lubelskich artystów, rozpoczął się zdecydowanie po myśli piłkarzy Marcina Dorny, albowiem już w 1. minucie spotkania dośrodkowanie Tomasza Kędziory na gola zamienił Patryk Lipski. Jednak z każdą kolejną sekundą Polacy zdawali się tracić przewagę, co doprowadziło do wyrównania w 20. minucie i ostatecznej porażki 1:2 po bramce Pavola Safranko w 78. minucie.

Jeśli sięgniemy pamięcią do czerwca 2012 i meczu otwarcia Polska - Grecja, to możemy stwierdzić, że to była niemalże powtórka z tamtego spotkania. Wtedy także nadzieje były duże, szczególnie dlatego, że Polska jako gospodarz nie musiała się kwalifikować do finałów mistrzostw Europy i przez dwa lata rozgrywała jedynie mecze towarzyskie, w których radziła sobie całkiem nieźle. Spotkanie z Grekami rozpoczęło się też niemal w bliźniaczy sposób - Polacy zmotywowani presją oczekiwań zaczęli od szybkiego prowadzenia po perfekcyjnej akcji duetu Błaszczykowski - Lewandowski. Później pechowo stracili gola, lecz ostatecznie udało im się uratować punkt z pierwszego spotkania.

Remis dający nadzieję 
Na niezapomnianym EURO 2012 drugi grupowy mecz był najlepszy w wykonaniu piłkarzy dowodzonych przez trenera Franciszka Smudę. Reprezentanci Polski pokazali wtedy charyzmę, wiarę we własne możliwości i po kapitalnym golu Jakuba Błaszczykowskiego, dającym remis z Rosją, zachowali szansę na wyjście z grupy A.

Znów, bez kilku szczegółów, sytuacja Polaków po pięciu latach zdała się powtarzać. Podopieczni Dorny w swoim drugim meczu przeciwko Szwecji zaczęli od mocnego uderzenia i brawurowej akcji Dawida Kownackiego, który podaniem po ziemi w poprzek pola karnego asystował przy bramce Łukasza Monety. Po dokładnie 30. minutach Carlos Standberg wykorzystał błędy naszej formacji defensywnej i wyrównał rezultat spotkania. Wystarczyło zaledwie kilka minut, aby Szwedzi zadali nam kolejny cios i do szatni na przerwę schodzili, prowadząc 2:1. W drugiej połowie wynik z pierwszej części spotkania utrzymywał się aż do 91. minuty, kiedy to najlepszy Polak w tym meczu, Dawid Kownacki, zamienił rzut karny na gola.

Blamaż na koniec
O golu i asyście snajpera Lecha Poznań szybko zapomnieliśmy podczas meczu z Anglią. Albowiem już w 6. minucie Wyspiarze, będący w najlepszej sytuacji w grupie A, objęli prowadzenie. Co więcej, jak na dłoni było widać, że zostaliśmy dość brutalnie zdominowani przez naszych przeciwników i ani wprowadzenie do gry w drugiej połowie Patryka Lipskiego, ani Jarosława Niezgody nie powstrzymało nas przed utratą dwóch kolejnych bramek i ostateczną porażką 0:3. Z resztą awans do półfinału Kownackiego i spółki był uzależniony od wyniku drugiego meczu naszej grupy, w którym Słowacja również 3:0 pokonała aktualnych jeszcze obrońców tytułu - Szwedów.

Pięć lat temu Polacy przegrali we Wrocławiu z Czechami 0:1, lecz rezultat był dokładnie ten sam - odpadnięcie z turnieju i ostatnie miejsce w swojej grupie.

Plotki, ploteczki 
Mimo, delikatnie mówiąc, nie najlepszego występu podczas EURO U-21 reprezentanci Polski mogą mieć nadzieję na zmianę pracodawcy podczas letniego okienka transferowego. Już przed rozpoczęciem turnieju mówiło się o tym, że angielski Southampton oferuje ponad sześć milionów euro za transfer stopera Lecha Poznań, Jana Bednarka. Szansę na zmianę otoczenia ma także Przemysław Frankowski, który ma za sobą bardzo solidny sezon w barwach wicemistrza Polski, Jagiellonii Białystok.

Jak w każdym okresie transferowym, również teraz, pojawia się wiele plotek na temat ewentualnego transferu Dawida Kownackiego - obecnie mówi się o zainteresowaniu ze strony Sampdorii i tureckiego Trabzonsporu. Dużo mówi się o zainteresowaniu kapitanem reprezentacji U-21 Tomaszem Kędziorą, zwłaszcza dlatego, że jego kontrakt z Kolejorzem wygasa w 2018 roku. Według doniesień dziennikarzy Kendi może liczyć na zainteresowanie ze strony Lazio, czy też AS Monaco i Dynama Kijów.

Pomimo tego, że znów podczas EURO w Polsce zawiedli jedynie piłkarze - kibice i organizatorzy spisali się znakomicie. Byłbym daleki od stwierdzeń, że nasza kadra nie ma przyszłości - większość z obecnych gwiazd kadry Adama Nawałki nie odnosiła sukcesów z reprezentacją młodzieżową albo wcale w niej nie grała. Poza tym, jak widzimy, wielu młodych polskich zawodników ma szanse na przeniesienie do bardzo dobrych europejskich klubów, w których nadal będą mogli szlifować swoje piłkarskie rzemiosło.  

Autor: Mateusz Włodarczyk | @mtj_wlodarczyk |  mt.j.wlodarczyk@gmail.com 

0 komentarze:

Prześlij komentarz