aosporcieaosporcieaosporcie

5 marca 2017

Gdy termin "mecz walki" nabiera innego znaczenia. Lech Poznań - Lechia Gdańsk 1:0

Dla takich meczów człowiek interesuje się piłką nożną. Ponad 30 tysięcy widzów zgromadzonych w niedzielny wieczór na Bułgarskiej nie zobaczył co prawda wielu przepięknych akcji, ale kilka takich w przeciągu tych 96 minut się przydarzyło. Najważniejsze jest jednak to, że nie zabrakło emocji, tych negatywnych niestety również. Lech Poznań wygrał z Lechią Gdańsk 1:0 i walczy o mistrzostwo.

W przedostatnim spotkaniu 24. kolejki sezonu zasadniczego Ekstraklasy naprawdę iskrzyło non stop... od 45. minuty. To właśnie w samej końcówce pierwszej części meczu atmosfera między piłkarzami (i nie tylko nimi!) nieco się zakotłowała. Wszystko zaczęło się od przewrotki, którą Tomasz Kędziora wybił piłkę, zaliczając przy tym kontakt ze Sławomirem Peszko. I się zaczęło...

Potem doszło do sytuacji, gdy Lechia miała oddać piłkarzom Lecha piłkę za wcześniejsze jej wybicie. Intencji reprezentanta Polski nie sposób zgadnąć, ale ostatecznie nie wyszło to najlepiej dla byłego gracza Lecha. Po końcowym gwizdku pierwszej połowy członkowie obu drużyn wybiegli na płytę boiska. Przepychanki zakończyły się ostatecznie w przerwie (już na początku drugiej połowy) trzema kartkami: dla Nielsena (w tym meczu rezerwowy), Kędziory i Milinkovicia-Savicia (też ławka) oraz wyrzuceniem trenera Bjelicy na trybuny. Lechem od tego momentu dyrygował w dość ciekawej stylówie asystent Chorwata, Rene Poms.

Piłki w pierwszej połowie było mniej, ale chyba można się zgodzić ze słowami trenera Piotra Nowaka, który po spotkaniu powiedział, że wydaje mu się, iż jego drużyna była w tej części nieco lepsza. Obaj szkoleniowcy przed spotkaniem chcieli nieco zaszachować rywala: stąd powrót duetu TT w Lechu (Tetteh i Trałka od pierwszej minuty), posadzenie na ławce Jevticia, Kownackiego czy Gajosa w Kolejorzu, odstawienie Paixao w Lechii.

Wydaje się, że decyzje Nenada Bjelicy były jednak prawidłowe. O ile Gajos mógłby przydać się na boisku w kilku sytuacjach, TT dzisiaj zdało swój egzamin i pokazało, że jego stosowanie w spotkaniach z cięższymi, bardziej ofensywnie grającymi rywalami ma sens. Obecność Kownasia na ławce na pewno nie spodobała się skautowi Stade Rennais, który ponownie gościł dzisiaj w Poznaniu. Niemniej, wyobraźmy sobie, skoro i tak na boisku było gorąco, to co by się mogło wydarzyć, gdyby od początku był jeszcze na nim młody napastnik...


Trzeba też przyznać, że koncertowe zawody w Lechu rozegrał Marcin Robak, który paradoksalnie nie zdobył w tym spotkaniu bramki. Piętki, przerzuty, takich rzeczy dokonywał dzisiaj doświadczony napadzior Kolejorza, jakby dodatkowo zmotywowany jako były gracz Pogoni dzisiejszym rywalem. W 70. minucie kapitalnym dośrodkowaniem z prawej strony boiska popisał się Łukasz Trałka. To Robak świetnie ją zgasił, wystawiając Majewskiemu. Maja dopełnił formalności i wpakował piłkę do bramki nieźle prezentującego się dzisiaj Kuciaka. Co ciekawe, już kilka minut wcześniej pomocnik Lecha mógł wpisać się na listę strzelców, ale wówczas sędziowie dopatrzyli się po jego dobitce po strzale Robaka minimalnego spalonego.

Z trenerem Piotrem Nowakiem na ławce ten sezon to miał być prawdziwy American Dream dla Lechii. Tymczasem mniej więcej na kwadrans przed końcem rozpoczął się dla gości z Gdańska prawdziwy Amercian Nightmare. Najpierw Grzegorz Kuświk wykazał się niebywałą inteligencją, zgarniając dwie żółte kartki w niecałe 120 sekund. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że przy drugiej sytuacji, gdy kopnął on w twarz (!) Jana Bednarka, sędzia Marciniak mógł (a może nawet powinien) pokazać napastnikowi Lechii bezpośrednią czerwień.


Nie minęły dwie minuty, a goście grali już w dziewiątkę. Kolejne głupie, którego tym razem dopuścił się Sławomir Peszko i tym razem trafiony w twarz został Tomek Kędziora. Popularny Peszkin potraktował go dość nietaktownie łokciem, a jeszcze po meczu miał ogromne pretensje do sędziów. I pomyśleć, że jeszcze niedawno tak opowiadał o swoim przywiązaniu do Lecha...

Przy tym zamieszaniu wreszcie z boiska wyleciał też Milinković-Savić, rezerwowy bramkarz Lechii, któremu chyba bardzo spieszno do Włoch, bowiem strasznie wierciło mu się tego dnia na ławce. Co chwilę wstawał, gestykulował, próbował dyskutować z sędzią technicznym. Był też jednym z głównych bohaterów zamieszania przed przerwą. Ostatecznie trafił do szatni w 78. minucie.


Jeszcze w końcówce, Kolejorz grający w podwójnej przewadze miał kilka dogodnych sytuacji, ale nie zdołał podwyższyć swojego prowadzenia. Pokonał lidera 1:0, wygrywając tym samym już piąty raz na wiosnę (cztery zwycięstwa w lidze i jedno w Pucharze Polski). Za tydzień Dumę Wielkopolski czeka mecz przyjaźni z Arką w Gdyni, natomiast zdziesiątkowana kartkami Lechia pojedzie do Chorzowa, by zmierzyć się z mającym nóż na gardle Ruchem Chorzów. I jak tu nie kochać naszej Ekstraklasy...

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

5.03.2017, INEA Stadion, 18:00

Gole: 70' Majewski

Lech: Matus Putnocky - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Maciej Wilusz, Volodymyr Kostevych - Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewski (71. Darko Jevtić) - Maciej Makuszewski, Marcin Robak (81. Dawid Kownacki), Szymon Pawłowski (75. Maciej Gajos)

Lechia: Dusan Kuciak - Grzegorz Wojtkowiak (82. Lukas Haraslin, Joao Nunes, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak - Ariel Borysiuk (83. Simoen Sławczew) - Rafał Wolski, Gino Van Kessel (66. Flavio Paixao), ilos Krasić, Sławomir Peszko - Grzegorz Kuświk

Kartki: Nielsen, Tetteh, Trałka, Bednarek, Kędziora - Milinković-Savić, Kuciak, Wolski, Kuświk, Janicki (żółte), Kuświk (czerwona za drugą żółtą), Peszko, Milinković-Savić (czerwone)

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 31 281

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz