aosporcieaosporcieaosporcie

6 lutego 2017

Kamerun najlepszy na Czarnym Lądzie. Najbardziej polski Puchar Narodów Afryki ostatnich lat już za nami


Poznańska persona non grata, legendarny afrykański selekcjoner z Zabrza, była gwiazda drużyny z tego samego miasta, piłkarz z przeszłością w IV lidze polskiej, trenerski diament wypuszczony przez Wartę Poznań - tak polskiego Pucharu Narodów Afryki nie mieliśmy od lat. Turniej, który odbywał się przez ostatnie trzy tygodnie w Gabonie, właśnie został wygrany przez Kamerun, który w finale pokonał 2:1 Egipt.


Ciemność, widzę ciemność

Puchar Narodów Afryki to turniej, który od zawsze elektryzował również polskich kibiców nie tyle swoim napięciem czy poziomem, który często nie odbiegał od rodzimej Ekstraklasy. Chodziło przede wszystkim o niepowtarzalny klimat, bawiących się w rytm niejednokrotnie plemiennych pieśni kibiców, szalone cieszynki w wykonaniu afrykańskich futbolistów czy też barwny komentarz ekspercki Andrzeja Strejlaua oraz egzotycznego tria Mamadou Diouf, Yaya Samake i Baligh Souidi.

Większościowym udziałowcem Eurosportu w 2014 roku zostało Discovery. Amerykanie zapowiadali, że nie tylko utrzymają ilość obecnych praw sportowych, ale nawet będą chcieli je powiększyć. W przypadku działania polskiej filii wobec tegorocznego PNA takiego działania jednak nie zauważam. Tomasz Lach, znakomity komentator stacji, w rozmowie z blogiem Afryka Gola przyznał, że tym razem cena okazała się zaporowa. O prawa starało się również TVP, które znane jest ze swoich zakupów za pięć dwunasta (w przeszłości zdarzyło się tak bodaj z Copa América). Ostatecznie jednak w Polsce Pucharu Narodów Afryki w telewizji po raz pierwszy od 1994 roku (!) nie można było oglądać. Co ciekawe, w niektórych zagranicznych wersjach Eurosportu relacje z Gabonu znalazły się w ramówce.



Szkoda braku transmisji PNA i konieczności ratowania się za pomocą internetowych streamów. Przełożyło się to oczywiście bezpośrednio na zainteresowanie opinii publicznej tegorocznym turniejem. O ile jeszcze przed jego startem w Polsce co nieco informacji i artykułów na jego temat się pojawiło (głównie wywiady z Bogusławem Baniakiem i Henrykiem Kasperczakiem oraz zamieszanie związane z piłkarzami, którzy odrzucili swoje powołania), to już w trakcie jakby nieco cały szum ucichł. Osobiście natknąłem się głównie na teksty Weszło. W momencie pisania moich wypocin na głównej stronie Sport.pl news o zwycięskim Kamerunie się pojawił, ale trzeba było się do niego nieco przewinąć. Znamienne, że wśród najważniejszych informacji znalazł się link do treści o takim oto tytule: Nam wiele nie trzeba. Wystarczyło, że Lewandowski był na konkursie PŚ i jest kupa śmiechu [MEMY].

Z jednej strony pokazuje to niestety znikomą wartość wielu informacji pojawiających się na wielu polskich portalach (nie tylko Sport.pl, którego nie chcę tu w żaden sposób krytykować, posłużył mi jedynie za przykład, jest dla mnie ważnym źródłem newsów sportowych). Z drugiej, nie należy się jednak specjalnie wielu tym serwisom dziwić, bowiem jeszcze przy braku jakichkolwiek transmisji i małej obecności w telewizji, był to tym razem turniej nieco anonimowy, prowincjonalny, jeszcze bardziej egzotyczny niż normalnie.

Polskie akcenty tu i tam

Brak zainteresowania turniejem rozgrywanym w Gabonie boli tym bardziej, że był to jeden z najbardziej polskich PNA w ostatnich latach. Oczywiście, że zdarzało się jeszcze niedawno, ze piłkarze reprezentujące polskie kluby jechali bezpośrednio na afrykański czempionat. Tym razem takiej sytuacji nie mieliśmy, ale rodzimych akcentów nie brakowało.

Czterech piłkarzy z ekstraklasową przeszłością odegrało w Gabonie bowiem bardzo ważne role w swoich zespołach i... wszyscy oni skończyli z medalami! Abdou Razack Traoré, który kiedyś był kluczową postacią Lechii Gdańsk, nie zagrał jedynie w wygranym przez jego Burkina Faso 1:0 meczu o trzecie miejsce z Ghaną. Rodak 28-latka, Préjuce Nakoulma, ten od słynnego przemówienia z kogutem w tle, może i zaczynał turniej jako wolny agent (dopiero w jego trakcie ogłoszono podpisanie kontraktu z francuskim Nantes), ale nic dziwnego, że szybko znalazł nowego pracodawcę, skoro strzelił na gabońskich boiskach dwa gole (w grupowym spotkaniu z gospodarzami turnieju oraz ćwierćfinale z Tunezją) i dołożył jeszcze asystę (przeciwko Gwinei Bissau).

Nie należy przy tym zapominać o pozostałej dwójce, która w Polsce przeżyła trochę mniej czasu, ale i ich sukces na PNA jest proporcjonalnie większy. Arnaud Djoum w Poznaniu został zapamiętany bardziej wywiadem udzielonym już po rozstaniu z Lechem (z którym notabene wywalczył mistrzostwo!), w którym stwierdził, że w polskich restauracjach obsługiwano go w inny sposób niż tubylców i w ogóle zahaczył o rasizm (aczkolwiek podkreślił, że z takowym się w Polsce nie spotkał!). Było, minęło, obie strony już dawno o sobie raczej zapomniały. Kameruńczyk z belgijskim paszportem na swoim facebookowym profilu z okresu gry w Kolejorzu pozostawił jedynie zdjęcie z Mistrzostwem Polski. Nie ukrywam też, że byłbym mocno zdziwiony, gdyby i Lech pogratulował mu za pośrednictwem swoich social media  niewątpliwie wielkiego sukcesu, jakim jest zwycięstwo PNA. Od półtora roku 27-latek gra Heart of Midlothian. W Szkocji stanowi jedną z większych gwiazd w swoim zespole.

Równie ciekawą postacią z pewnością jest rodak Djouma, Robert Ndip Tambe. Jeszcze niedawno hasał on bowiem po boiskach w takich metropoliach (nie uwłaczając rzecz jasna mieszkańcom tych miejscowości) jak Mechnice, Głubczyce czy Źlinice. Tambe tymczasem z LZS-em Piotrówka, klubie słynącym ze ściągania czarnoskórych piłkarzy, wywalczył awans do III ligi. Chociaż swego czasu testował go Górnik Zabrze, ostatecznie po strzeleniu 18 goli w 13 meczach dla klubu z Opolszczyzny, postanowił związać się ze Spartakiem Trnawa. To właśnie stamtąd trafił do reprezentacji prowadzonej przez Hugo Broosa.

Djoum na gabońskich boiskach po raz pierwszy pojawił się dopiero w fazie pucharowej. Nie zmienia to faktu, że miejsca w pierwszym składzie Nieposkromionych Lwów nie oddał już do samego końca. Młodszy Tambe do składu wskoczył od drugiego meczu grupowego. Grał dużo, ale ostatecznie w finale został zmieniony w przerwie przez Vincenta Aboubakara, który w 86. minucie finału okazał się prawdziwym bohaterem liczącego 20 milionów ludzi narodu.

Nie należy tutaj zapominać o trenerskich perełkach z naszego kraju, które również odegrały swoje role w Gabonie. Doszło nawet do swoistego bratobójczego pojedynku w ćwierćfinale. Reprezentacja Tunezji prowadzona przez Henryka Kasperczaka zmierzyła się w 1/4 z Burkina Faso, w której swoją dyrektorską funkcję na tym PNA pełnił Bogusław Baniak. 

Historia obu jakże odmienna, ale równie interesująca. Dla Henriego było to już siódmy (!) raz na Pucharze Narodów Afryki. Po raz drugi z Tunezją, z którą w 1996 roku zdobył wicemistrzostwo kontynentu. Tym razem z Orłami Kartaginy musiały jednak we wspomnianym ćwierćfinale uznać wyższość Ogierów, które pokonały je 2:0 po dwóch golach w końcówce (w tym trafieniu Nakoulmy).

Znalezione obrazy dla zapytania bogusław baniak warta poznań
Bogusław Baniak - wyjątkowy trener Warty Poznań | foto: Warta Poznań

Bogusław Baniak to z kolei trener, którego doskonale może kojarzyć wielu naszych poznańskich czytelników. Bebeto miał okazję trenować bowiem zarówno Lecha, jak i Wartę. Na początku XXI wieku Kolejorza najpierw uratował przed spadkiem do III ligi, a w kolejnym sezonie wywalczył powrót do elity. Zielonych trenował dwukrotnie (lata 2007-2009 i 2011) i jest autorem najlepszych wyników Dumy Wildy w ostatnich latach. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego więc klub dwukrotnie decydował się rezygnować ze współpracy z nim. Od 2015 roku 58-latek pracuje dla federacji Burkina Faso, gdzie pełni funkcję dyrektora sportowego, a także selekcjonera reprezentacji U-15.

Kończąc polskie akcenty, może warto jeszcze dodać, że bramkę samobójczą w spotkaniu przeciwko... (a jakże!) Burkina Faso zdobył Rudinilson. Tak, ten sam Rudinilson, który w lipcu zeszłego roku został odpalony przez Lechię Gdańsk, dla Gwinei Bissau rozegrał całą fazę grupową! Remis i dwie porażki, ani jednego czystego konta. Chyba jednak rozumiemy decyzję gdańskich włodarzy o zrezygnowaniu z byłego młodzieżowego reprezentanta Portugalii...

Pamiętne chwile

Składy, strzelcy goli, asystenci? To zwykłe statystki, o tym prędzej czy później się zapomina. Są jednak historie, które zostaną zapamiętane na lata. Tak jest i w przypadku kilku związanych z tegorocznym PNA.

Postać: Essam El Hadary, bramkarz i kapitan reprezentacji Egiptu. Kontuzja, której doznał Ahmed El-Shenawy w otwierającym zmagania Faraonów spotkaniu z Mali sprawiła, że El Hadary wskoczył do pierwszej jedenastki i swojego miejsca w składzie nie oddał już do samego końca. Tym samym mógł śrubować rekord najstarszego piłkarza na PNA. 44-latek 15 stycznia obchodził swoje urodziny, a póki co chyba jeszcze nie jest mu śpieszno kończyć karierę. Może spróbuje powalczyć z Egiptem o trzeci mundial w historii? Na ten ostatni nawet on jeszcze się nie załapał, bo choć w kadrze zadebiutował w 1996 roku (!), to Faronowie uczestniczyli w rozegranych sześć lat wcześniej MŚ we Włoszech (podobnie jak zresztą w 1934).

Wpadka: Wyniesienie na wyższy poziom gry na czas przez Khadima N'Diaye, bramkarza reprezentacji Senegalu. Po prosu to zobaczcie:



Interwencja: Tutaj jednak golkiper Burkina Faso Hervé Koffi i parada, której nie powstydziłby się specjalista w hasaniu po całym boisku, Manuel Neuer.

Gol: Było kilka ładnych trafień, ale uznałem, że jednak dająca zwycięstwo w całym turnieju bramka Vincenta Aboubakara posiada z tego powodu pewien handicap. A poza tym to prawdziwe cudo!



Przegrani: Wcale nie reprezentanci Algierii czy Senegalu, ale ta oto ósemka: Choupo-Moting, Onana, Assembé, Nyom, Matip, Poundjé, Zambo Anguissa i Amadou. Oto Kameruńczycy, którzy odrzucili powołania na turniej w Gabonie. Przegrywy.

Zdjęcie: Właściwie to zdjęcia. Cała seria fotek wykonana przy okazji wręczenia nagród dla MVP poszczególnych spotkań. Trzeba przyznać, że pomysłowi ci gabońscy organizatorzy!
Kolejny Puchar Narodów Afryki już za dwa lata odbędzie się w... Kamerunie. Przynajmniej ma się tam odbyć, bowiem znane są przecież historie przekładania miejsc tych czy innych czempionatów na Czarnym Lądzie. Z polskiego punktu widzenia miejmy jednak nadzieję, że i w 2019 roku będziemy mieli tyle polskich akcentów i, a może przede wszystkim, obejrzymy to z polskim komentarzem w którejś ze stacji telewizyjnych. Ot, takie pospolite marzenia piłkarskiego kibica w XXI wieku.

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz