Dla Lasse Nielsena pierwsze pół roku w Lechu Poznań zostało uwieńczone pewnego rodzaju elipsą. Czy Duńczyk, który we wczorajszym meczu z Cracovią wskoczył do składu w miejsce Paulusa Arajuuriego będzie naturalnym następcą Fina w Kolejorzu? Z pewnością ma ku temu szanse.
29-latek do Kolejorza trafił na początku lipca tego roku na zasadzie wolnego transferu z dobrze znanego choćby kibicom Wisły Kraków Odense. W pierwszych materiałach przedstawiał się jako przyjazny przybysz z mroźnej Skandynawii, który w Poznaniu chce wreszcie poznać futbol od innej strony niż znał ze swojej rodzinnej Danii i... może wreszcie naprawić sobie zęby w górnej części szczęki.
Różne bywały debiuty zagranicznych lechitów w ostatnich latach, ale sam Nielsen chyba lepszego wyobrazić sobie nie mógł. Na boisku w starciu o Superpuchar Polski z Legią w Warszawie pojawił się dopiero po przerwie, ale dał poznaniakom arcyważną bramkę, która wysunęła Dumę Wielkopolski na ponowne prowadzenie, a ostatecznie dała podwaliny pod wygraną aż 4:1.
- W Polsce każdy może wygrać z każdym. To musi być fajne dla kibiców - Nielsen szybko poznał się na naszej Ekstraklasie. To fragment jego wypowiedzi z końca lipca
Wydawało się, że może z marszu wejść do pierwszego składu. Trener Jan Urban na inaugurację ligi postawił jednak na duet Arajuuri - Wilusz, który, bądź co bądź, we Wrocławiu w starciu ze Śląskiem w pierwszej kolejce zachował czyste konto. Gdy jednak już w kolejnym starciu z Zagłębiem kontuzji doznał Fin, Duńczyk dostał szansę debiutu w Ekstraklasie. Wyniki go jednak nie broniły. 0:2 z Miedziowymi, 0:2 z Jagiellonią. Doszło nawet do sytuacji, w której Urban wolał dać pograć na środku defensywy Tamásowi Kádárowi (inna sprawa, że ten eksperyment dał Koronie Kielce wygraną 4:1).
Wychowanek Næstved do składu powrócił już za kadencji nowego trenera, Nenada Bjelicy. Chorwat postawił na niego trochę z konieczności (z gry przez kartki po debiucie z Pogonią wypadli mu bowiem zarówno Arajuuri, jak i Bednarek), a Duńczyk w spotkaniu z Lechią wraz z Maciejem Wiluszem (który strzelił pechowego samobója) zagrali poprawnie, chociaż to gdańszczanie wygrali u siebie 2:1.
Nielsen swoje miejsce w składzie jednak utrzymał. Pojawił się w kolejnych pięciu spotkaniach Lecha w lidze, zagrał też z Podbeskidziem w Pucharze Polski. Kolejorz łącznie w tych meczach stracił sześć goli. To mimo wszystko po jednej bramce na mecz, dość sporo jak na zespół aspirujący do mistrzostwa Polski.
Kiedy do pełni zdrowia doszedł Arajuuri, Fin wrócił do składu. I stworzył z Jankiem Bednarkiem duet, o którym mogła pomarzyć większość ligi. Na sześć spotkań ligowych aż pięć Lech zakończył z czystym kontem. Co ciekawe, w dwóch z nich Nielsen pojawił się jednak na boisku w roli rezerwowego (znowu z Zagłębiem za Paulusa oraz na kilka minut w starciu z Koroną).
Po tym, jak jednak jego młodszy o rok kolega z Finlandii dostał głupią żółtą kartkę właśnie w meczu z ekipą z Kielecczyzny stało się niemal jasne, że w spotkaniu z Cracovią swoją szansę dostanie znowu Nielsen. Szczególnie, że inne opcje do obsadzenia pozycji środkowego obrońcy w Lechu to obecnie niepewny Maciej Wilusz i Dariusz Dudka, który już chyba zapomniał, co znaczy gra w Ekstraklasie.
1:1 Nielsen! Lech remisuje z Cracovią #CRALPO pic.twitter.com/lvljGzbRVK— Watch Ekstraklasa (@watch_esa) 17 grudnia 2016
I chociaż w Krakowie Kolejorz czystego konta nie zachował, to gol dla Cracovii był raczej dziełem fantastycznego strzału Marcina Budzińskiego, nie zaś jakiegoś błędu defensywy Poznańskiej Lokomotywy. W dodatku do właśnie Nielsen dał Lechowi przy Kałuży wyrównującą bramkę. Za to zresztą został po spotkaniu uhonorowany tytułem zawodnikiem meczu.
Czy więc duet Bednarek - Nielsen może dać w drugiej części sezonu podobną jakość, jak ostatnio Bednarek - Arajuuri? Z pewnością po spokojnym przepracowaniu całej zimy jest na to szansa. Już teraz Nielsen przypomina pod wieloma względami Arajuuriego - po meczu zawsze jest pierwszy do uściskania kibiców, zawsze też towarzyszy mu przy tym uśmiech na twarzy. I chociaż Lechowi bez względu na to jest potrzebny nowy środkowy obrońca, to ta para może dać jeszcze kibicom Kolejorza wiosną nie dużo uśmiechu, ale... po prostu spokoju.
Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com
0 komentarze:
Prześlij komentarz