Lech Poznań wraca do ligowych zmagań po przerwie reprezentacyjnej. W sobotnim starciu kolejny raz zrobił z siebie pośmiewisko, przegrywając z Podbeskidziem po bramce Szczepaniaka. Ale zacznijmy od początku...
W ostatnich dniach okienka kontrakt z Lechem podpisał Maciej Gajos, zawodnik Jagiellonii. Tylko w poprzednim sezonie dwa razy trafiał do siatki w Poznaniu, oby jego początek wyglądał lepiej niż innego nowego nabytku poznaniaków, który też lubił strzelać im bramki. O Gajosie wcześniej już więcej pisaliśmy.
Podczas zgrupowania reprezentacji każdy kibic Lecha poważnie przestraszył się, czytając o wstrząsie mózgu Karola Linettego. Jednak młody zawodnik szybko się wykurował i klub mógł poinformować, że będzie gotowy na Podbeskidzie i, co najważniejsze, na Belenenses.
Skoro już doszliśmy do tematu drużyny z Portugalii, nie można nie wspomnieć o kontrowersyjnej sytuacji, która zaistniała, gdy Lech postanowił włączyć się w program UEFA dot. uchodźców i przekazywać na rzecz pomocy po jedno euro od każdego sprzedanego biletu. Nie spodobało się to grupce neofaszystów, którzy nawoływali do bojkotu czwartkowego spotkania. Na szczęście akcja nie znalazła zbyt dużego odzewu i na brak dopingu nie będzie można narzekać. Kończąc jeszcze temat tej sprawy, warto dodać, iż Łukasz Borowicz, rzecznik Lecha, na pomeczowej konferencji prasowej po Podbeskidziu zapowiedział, iż Kolejorz po konsultacji z kibicami zdecydował się postąpić ponownie jak Legia i tego euracza przeznaczy na wybrany przez siebie cel. Teraz klub wraz z kibicami takowego szuka.
Co do przebiegu samego meczu z Góralami, takiego chłamu nie widziałem na Lechu od dawna. Około 70. minuty, gdy drużyna powinna gryźć trawę, żeby odrobić stratę i powalczyć o zwycięstwo, KAŻDY zawodnik gospodarzy spacerował. Nie widziałem nawet truchtu, może okazjonalnie w wykonaniu gracza z piłką. Mimo to udawało się stwarzać sytuacje, ale albo Zubas wyciągał niemożliwe piłki, albo brakowało precyzji. Powiedzmy sobie szczerze, że szczęścia w tym sezonie mistrz Polski też za wiele nie ma. Lech znowu miał więcej strzałów (23 do 12), posiadanie piłki (63% do 37%), ale co z tego, skoro gol Mateusza Szczepaniaka z 57. minuty zapewnił ostatecznie gościom wygraną, cenne trzy punkty, przeskoczenie Lecha w tabeli, a dodatkowo trenerowi Kubickiemu spokój na minimum tydzień?
Następny mecz już w czwartek, przeciwko Belenenses. Będzie to pojedynek dwóch zgwałconych drużyn. Rywal Lecha w ostatniej kolejce ligowej również bowiem rozczarował, przegrywając z Benficą 0:6. Nie potrafię wskazać faworyta, pozostaje liczyć na poprawę skuteczności i (wreszcie!) łut szczęścia.
Autor: Zbigniew Jankiewicz | @zbig_realista | zbig.jankiewicz@gmail.com | foto: Piotrek Przyborowski
Autor: Zbigniew Jankiewicz | @zbig_realista | zbig.jankiewicz@gmail.com | foto: Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz