Pierwsza liga co prawda zaczęła już grać, ale to nie powód, by nie przyjrzeć się jej bliżej pod kątem statystycznym. Oto najciekawsze zestawienia.
Na początku zajmijmy się czymś,
bez czego futbol na świecie by nie istniał, czyli pieniędzmi. Największym
budżetem może pochwalić się Miedź Legnica, która ma o wykorzystania 8 milionów
złotych. Warto zauważyć, że jeszcze kilka lat temu, gdy Widzew grał na zapleczu
ekstraklasy miał ponad trzy razy więcej środków. Kolejnym zespołem o dużej
zasobności klubowego skarbca jest GKS Katowice. GieKSa ma na swoją
działalność sześć kawałków. Z tych bogatszych ekip jest jeszcze kilka drużyn
z około 5 milionami. Niestety są też teamy uboższe i to – w porównaniu z Miedzią
– nawet bardzo. Dwa wyróżniają się pod tym względem najmocniej: Rozwój Katowice
(1,2 mln zł) i MKS Kluczbork (1,1
mln zł).
Tyle o finansach. Teraz coś, a
raczej ktoś o wiele istotniejszy, czyli piłkarze. Ta grupa społeczna na drugim
poziomie rozgrywkowym w kraju liczy ponad 400 osób. W tym prawie setka z nich to
młodzieżowcy (czyli futboliści poniżej 21 roku życia). Dla młodych adeptów
futbolu w tejże lidze najlepiej jest zapewne w Głogowie (10 młodziaków) oraz
Gdyni (9 głodnych boiskowych emocji). Chociaż w Katowicach (3 młodzieżowców) i
Bydgoszczy (tylu, co w śląskim mieście) też chyba nie jest najgorzej, bo nakaz
posiadania chociaż jednego kopacza na placu gry, nie mającego skończonych 21
lat, daje pewne bezpieczeństwo niedoświadczonym jeszcze chłopakom chociażby z
takich Katowic.
Wychowanków w całej lidze jest
natomiast czterdziestu trzech. Najwięcej zawodników własnego chowu jest – co
ciekawe – u ekstraklasowego spadkowicza, bydgoskiego Zawiszy, który może
pochwalić się aż dziewięcioma reprezentantami swojej szkółki w pierwszej
drużynie. Zaznaczę, że ponad 70 procent pierwszoligowych zespołów nie ma więcej
niż trzech wychowanków! A niektóre ani jednego…
Pora na obcokrajowców, których
jest trzydziestu siedmiu. Dla kontrastu: w Premier League grubo ponad 300
futbolistów nie posiada angielskiego paszportu. Wiem, wiem, inny poziom,
ogólnie dwa różne światy, ale to kolejny dowód na to, że w Polsce piłkarskie
multi-kulti jest słabo rozwinięte. Żeby nie było, iż o kimś zapomniałem
wymienię za chwilę narodowości wszystkich zawodników grających na zapleczu
ekstraklasy. Tak więc na ojczystych boiskach występuje: pięciu Słowaków; trzech
Serbów, Ukraińców i Czarnogórzec; dwóch Brazylijczyków, Bułgarów,
Kameruńczyków, Portugalczyków, Niemców, Litwinów oraz Gruzinów; a także jeden
Hiszpan, Nigeryjczyk, Czech, Japończyk, Łotysz, Kanadyjczyk, Słoweniec, Haitańczyk
i… obywatel Trynidadu i Tobago. Pełna egzotyka, prawda?
Podejrzewam, a nawet jestem
pewny, że piłkarzy z poza kraju w ekstraklasie jest więcej niż na jej zapleczu,
ale czy w ekstraklasie jest także więcej ruchów transferowych? Nie wiem. Mogę tylko
potwierdzić, iż w I lidze nastąpiło w tym okienku transferowym co najmniej 300
zmian klubów, dotyczy to wyjazdów zza granicę, powrotów z wypożyczeń itd.
Tak właśnie wygląda pierwsza liga
w liczbach. Czy to są słabe wyniki? A może właśnie dobre? Trudno powiedzieć, w
końcu liczby nie grają.
0 komentarze:
Prześlij komentarz