Lech po znakomitym zwycięstwie w Warszawie dostał od losu niebywałą
szansę. Lider tabeli miał aspiracje do mistrzostwa Polski. Po dzisiejszym meczu
z Jagiellonią Białystok mogę tylko napisać... cenzura.
Kownaś na spalonym!
Lech PRZEGRAŁ przy Bułgarskiej z
Jagiellonią Białystok 1:3! Ostatnia przegrana Kolejorza na INEA Stadionie miała
miejsce w sierpniu, z Wisłą Kraków (2:3). Zdziwienie? Nie, bo przyznam
szczerze, że nawet gdyby Lech wygrał dzisiejszy mecz, to ani trochę by na to
nie zasłużył.
Pierwsza połowa, to po prostu
kompletne, najczarniejsze dno, najczarniejszego oceanu. Zarówno gospodarze, jak
i goście nie grali nic. Kopanina, świece i bezcelowe zagrania. To co
wyczyniał Sadajew przechodzi ludzkie pojęcie i wcale nie mam tu na myśli
dokonywania cudów. Kiks za kiksem, kiksa pogania. Ponadto, zupełnie nie
rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego poznaniacy nie chcą grać
wysokich piłek w pole karne. Ile widzieliśmy dośrodkowań w pierwszej połowie?
Dwa? Trzy? I co – wszystkie niedokładne, albo jakaś ofiara w polu karnym nie
umiała trafić w piłkę (czytaj: Zaur). Nie chciało się tego oglądać, ale wciąż
chciałem obejrzeć tę drugą połowę, bo miałem jeszcze nadzieję, że coś się
wydarzy.
No i wydarzyło się. Obie drużyny wydały
się wyjść mocniejsze, niż w pierwszej połowie. W 51. minucie bramkę dla
Kolejorza zdobył Dawid Kownacki, dając chwilę radości poznańskim kibicom.
Jednak powtórki nigdy się nie mylą: Kownacki strzelał ze spalonego, a bramka
została uznana niesłusznie. Okazało się, że bramka dla Poznania tylko
rozjuszyła białostoczan. Niecałe dziesięć minut później było już 1:1, a w 67. minucie
Tuszyński drugi raz trafił do siatki Buricia. 1:2, to jeszcze nie koniec meczu.
Można by rzec, że jest jeszcze szansa. Była, do 83. minuty, bo wtedy właśnie
pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał się Maciej Gajos i było 1:3. Nie wiem,
co było później, bo po tym golu wyszedłem ze stadionu...
Na zakończenie podsumowania dodam
jeszcze, że Lech miał lepsze posiadanie i 18 oddanych strzałów (na 8
Jagiellonii). Statystyki nie grają. Nie mam sił rozpisywać się na temat każdego z osobna, więc może napiszę w ten sposób: piłkarze grali tak, jakby wczoraj Sadajew
wyprawiał niezłą imprezę i sam był na kacu.
Nadzieja w rezerwach? Cóż, nieśmieszne.
Warta Poznań wygrała z
poznańskimi rezerwami praktycznie uniemożliwiając im awans do drugiej ligi.
Grał Ubiparip, grał Drewniak – kiedyś piłkarze pierwszej drużyny. I co? Ci
zawodnicy chyba nawet nie wiedzą, jak się buty wiąże. [Skrót z meczu Warty z Lechem II już dzisiaj wieczorem na naszym kanale na YT].
Z taką grą nie widzę Lecha nawet na pozycji wicelidera ligi. Oni po
prostu na to nie zasługują.
Autor: Jan Śmiełowski | jachurzeski.aos@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / a o sporcie
Autor: Jan Śmiełowski | jachurzeski.aos@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / a o sporcie
0 komentarze:
Prześlij komentarz