Co za szansa: Legia przegrała na wyjeździe z Lechią Gdańsk 1:0. Idealna
sytuacja dla Lechitów, by zająć pozycję lidera. I co?
Zacznijmy od pozytywów
Zanim przejdę do sprawozdania z
meczu poruszę sprawę sprawności piłkarzy. Bardzo dobrą wiadomością jest
wreszcie powrót do gry Darko Jevticia. Szwajcar przez długi czas nie mógł
uporać się z nieustępliwą kontuzją pleców. Ostatecznie jednak, po długim
leczeniu także za granicą, powrócił na Bułgarską i ma się świetnie, chociaż da
się zauważyć, że jeszcze brakuje mu do formy z jesieni.
Drugą nowinką jest to, że uraz Szymona Pawłowskiego, którego piłkarz nabawił się w czwartkowym spotkaniu z Błękitnymi, nie okazał się groźny i Szymek (z obandażowaną głową) mógł wystąpić w dzisiejszym starciu z Koroną Kielce.
Drugą nowinką jest to, że uraz Szymona Pawłowskiego, którego piłkarz nabawił się w czwartkowym spotkaniu z Błękitnymi, nie okazał się groźny i Szymek (z obandażowaną głową) mógł wystąpić w dzisiejszym starciu z Koroną Kielce.
Korona w formie
Przed meczem Lecha z Koroną
mówiono różne rzeczy. Jedni twierdzili, że Lech bez problemu rozprawi się z
kielczanami. W końcu do tej pory przy Bułgarskiej Złocisto-krwiści nigdy jeszcze nie zdołali nawet strzelić gola! Po ostatniej niezbyt oszałamiającej grze Kolejorza, w Poznaniu nie brakowało jednak obaw. Od wiosennej
inauguracji Korona (obok Zawiszy) nie przegrała jeszcze ani jednego meczu, więc zapowiadało
się dość interesująco. Tak też było…
Chcemy lidera…
… i niestety, tylko na chceniu
się skończyło. Lech Poznań zremisował z Koroną Kielce 1:1, a tym samym pozostał
na drugim miejscu w tabeli, z dwoma punktami straty do Legii.
Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha,
jak zwykle, zapowiadała się… nieźle, aczkolwiek spokojnie. Korona dopuszczała
gospodarzy do swojej bramki, ale tylko do 19. minuty meczu. Później miały
miejsce różne dziwne rzeczy. W 20. minucie Dariusz Formella porządnie sfaulował
w polu karnym Luisa Carlosa, a Korona została nagrodzona rzutem karnym. W
wyniku zamieszania przy wykonaniu stałego fragmentu gry ostatecznie Porcellis
chybił i wciąż mieliśmy bezbramkowy remis. Ogólnie rzecz biorąc, tego dnia obrona Lecha nie prezentowała się najlepiej i popełniła kilka błędów.
Jeden klops przydarzył się nawet Maciejowi Gostomskiemu, który mógł się zakończyć
bramką dla rywali. Właściwie to się zakończył, ale, szczęśliwie, sędzia liniowy
dopatrzył się spalonego (którego nie było) i do końca pierwszej połowy nikt nie zdołał już strzelić gola.
W drugiej częśći miało być
lepiej i teoretycznie tak też było. Efektem natarć Lechitów był wreszcie gol w
58. minucie. Przepięknym strzałem popisał się wracający po przerwie Gergő
Lovrencsics. Węgier przymierzył z daleka i od słupka, trochę szczęśliwie, ale bardzo efektownie, trafił do bramki
Černiauskasa. Lechitom nie przyszło jednak długo nacieszyć się prowadzeniem.
Zaledwie siedem minut później Kielczanie odpowiedzieli bramką wyrównującą, której
strzelcem był, jeden z najlepszych na boisku, czyli Luis Carlos.
Inaczej niż ostatnio Skorża
zdecydował się na zmiany wcześniej, ale nie przyniosły one oczekiwanego
rezultatu, a końcowe dziesięć minut meczu było najzwyklejszą ligową kopaniną, na
którą zwyczajnie nie dało się patrzeć. Przerzuty do przodu z pominięciem środka
pola, strata, powrót do obrony, przejęcie, przerzuty z pominięciem środka, itd.
itd. Wynik nie uległ już zmianie i fotel lidera znów wymknął się z rąk
poznaniaków.
Brak wyciągniętych konsekwencji
Jak widać ostatnie wyczyny
Lechitów w Pucharze Polski nie dały im do myślenia i dziś zespół nie zagrał na
dobrym poziomie. Rozumiem, że mogli być zmęczeni, co dało się dostrzec od ok.
70. minuty meczu. W końcu w czwartek zagrali z Błękitnymi aż 120. Nie
rozumiem jednak KOMPLETNEGO rozregulowania stylu gry! Trener Skorża po
raz kolejny udowodnił, że nie umie ustawić drużyny tak, jak należy. Nie chcę tu
mówić ogólnikowo, bo nie każdy mecz wygląda w ten sposób. Jednak fakt jest
taki, że w Lechu wszystko dzisiaj szwankowało.
Po pierwsze, Gostomski nie umie szybko wznawiać gry, co odbija się wprost fatalnie. Po drugie, obrona, poza Arajuurim (mimo
ostatniej wpadki w meczu z Błękitnymi) i Douglasem, leży na całej długości. Co
robi Kamiński? Ten człowiek wygląda, jak połączenie bociana z kawałkiem drewna
i szczudłami. Kędziora może nie gra źle, ale da się u niego dostrzec spadek
formy. Gdzie są te piękne, długie dośrodkowania?
Po trzecie, środek pola. Tutaj
nie mam za wiele do powiedzenia. Trałka - ABSOLUTNY LIDER, najlepszy pomocnik
ligi. Linetty - fenomenalna gra ciałem, waleczny, ale mało widzi, jak na
rozgrywającego. Hämälänen - przeciętnie, nieźle, nie umie biegać. Jevtić - wrócił
dopiero po kontuzji, a gra lepiej niż wielu innych piłkarzy.
Po czwarte, skrzydła. Formella -
super, do 20 minuty, kiedy sfaulował Luisa Carlosa w polu karnym, ale w tym zagraniu było trochę przypadku, ogólnie grał nieźle. Lovrencsics - mniej papryki do gulaszu, bo na każdy mecz wychodzi
tak nabuzowany, że szybko się męczy i nic z tego nie ma. Pawłowski - twardziel,
mimo urazu wszedł ze zmiany, ale nic nie pokazał - nie po raz pierwszy tej wiosny.
Po piąte, atak. Sadajew -
agresywnie, bardzo agresywnie, zbyt agresywnie, ale w miarę. Nie rozumiem
tylko, dlaczego on więcej przebywa na skrzydłach, zamiast w środku pola. Jak mi
ktoś powie, że taka koncepcja to zamorduję. A Kownacki... wciąż jest jeszcze młody, dzisiaj zmianę dał niby niezłą, ale... no właśnie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz