Choć do French Open, drugiego w tym roku turnieju Wielkiego Szlema, zostało 28 dni, to już w zeszłym tygodniu mogliśmy podziwiać najlepszych tenisistów świata rywalizujących na ceglanej mączce. W niedzielę 19 kwietnia skończył się turniej z serii ATP Masters 1000 w Monte Carlo. Rozgrywki na Lazurowym Wybrzeżu są jednym z turniejów, które mają przyzwyczaić tenisistów do kortów ziemnych w stolicy Francji.
Niestety znów zawiódł borykający się ostatnio z kontuzjami Jerzy Janowicz. Polak poległ już w pierwszym w tym roku meczu na europejskiej mączce. Łodzianin pechowo trafił w losowaniu, po drugiej stronie siatki stanął Fabio Fognini - specjalista od ceglanej mączki. Najlepszy obecnie polski tenisista poległ gładko 3:6 1:6.
Z kolei dwie rundy później doszło do niewątpliwie największej sensacji tego turnieju. Bardzo szybko po już w trzecim meczu odpadł Roger Federer, szwajcarski tenisista poległ w meczu z Francuzem Gaëlem Monfilsem, który zakończył swój udział w półfinale. Porażka z francuskim graczem jest kolejnym argumentem za dla ekspertów opowiadających się za rychłym zakończeniem kariery gracza z Bazylei.
Po porażce Szwajcara faworytem mógł być już tylko jeden zawodnik - Novak Djokovic. W półfinale na Serba czekał wracający po przerwie Rafael Nadal. Hiszpan spotkanie zaczął zdecydowanie lepiej i już w pierwszym gemie zdołał przełamać rozstawionego z numerem jeden rywala. Przewaga Rafy nie trwała długo. Djokovic szybko odwrócił losy meczu i pokonał Nadala 6:3 6:3.
W finale czekał już na niego Czech Tomasz Berdych, który jest chyba aktualnie w szczytowej formie. Pierwsza partia należała do zawodnika z Belgradu, wygrał ją 7:5, a potem zaczęło padać... Drugi set był również wyrównany, tym razem na korzyść czeskiego zawodnika. Dość niespodziewanie losy zwycięstwa w całym turnieju musiał rozstrzygać trzeci set. Tym razem już bezapelacyjnie wygrał pierwszy zawodnik ATP, 6:3. To drugi triumf Nole w Monte Carlo i 51. w karierze.
- Wygrałem sercem i wolą walki, ale muszę szczerze przyznać, iż nie grałem na takim poziomie, na jakim bym chciał. Słowa uznania należą się Tomasowi, który był agresywny i trzymał się blisko linii końcowej, spychając mnie poza kort, przez co wielokrotnie musiałem się bronić - wyznał Djoković w rozmowie z Eurosportem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz