aosporcieaosporcieaosporcie

1 marca 2015

Raport Kolejorz #18 i #19


Wiosna rozpoczęła się już na dobre! Lechici pilnie trenują, żeby zapewnić sobie ładne wyniki. Ale jak sprawa wygląda od środka? Dziś podwójny Raport Kolejorz!

Kontuzje, kontuzje…
Nie rozumiem. Mieli tyle czasu na regeneracje, a cały czas nękają ich urazy i kontuzje. Najśmieszniejsze jest to, że co chwilę ich przybywa. Holman przeziębiony, Jevticia boli kręgosłup.

Jasmin Burić niby już gotowy do gry, a w pierwszym składzie jak go nie było, tak nie ma. Swoją drogą kontuzjogenność Jasmina przyprawia już o ból głowy. To krzywo upadł na bok (dziwne, w końcu bramkarz ciągle leży), to sobie coś z nadgarstkiem zrobił… Może warto rozważyć, czy ten zawodnik nadaje się w ogóle do… wypłacania mu pensji.

Kontuzja nie chce także opuścić Linettego. Na zgrupowaniu w Turcji Karol nabawił się podkręcenia stawu skokowego, w wyniku czego wciąż dochodzi do pełni sił. Idzie mu co raz lepiej, więc możliwe, że już niedługo zobaczymy go w składzie, jednak na razie musi wrócić do pełnych treningów.

Co innego pechowy Kownaś, który w meczu z Pogonią Szczecin nabawił się (kolejnego już) urazu stawu skokowego, jednak nie jest on poważny i Dawid powinien w najbliższym czasie wrócić do gry (oby, bo DychaKownasia).

Wraca Wilusz i Kebba
Dobrą wiadomością jest jednak powrót do pełni sprawności Macieja Wilusza. Tydzień temu 26-letni stoper Kolejorza zagrał po raz pierwszy od września. Po meczu towarzyskim z rezerwami Śląska Wrocław, Wilusz oficjalnie zadeklarował, że jest gotowy i chce występować w pierwszej drużynie. Teraz tylko patrzeć, czy chęci przełożą się na grę, bo chyba żaden z nas nie chce wracać do zeszłorocznych kiksów tego zawodnika…

Do pełnych treningów wrócił także Kebba Ceesay. Gambijczyk zapomniał już o poważnym urazie kolana i jest gotów walczyć o pierwszy skład. Nie wiem jednak, czy będzie miał szanse ze znakomicie spisującym się Kędziorą.

O bohaterze słuchy nie cichną
Paulus Arajuuri w zeszłym tygodniu popisał się fenomenalnym osiągnięciem. Przypomnijmy, w ostatnich minutach meczu z Pogonią Szczecin, kiedy Lechici przegrywali 1:0, Fin zdecydował się na rajd ofensywny. W 93. minucie spotkania środkowy obrońca Kolejorza zdobył wyrównującego gola, co wprawiło poznańskich kibiców w wybuch radości.

Bohaterski wypad Arajuuriego został także doceniony przez ekspertów z Ekstraklasy, w wyniku czego Fin znalazł się w jedenastce 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Jest to jak dotąd pierwsza nominacja tego piłkarza, jednak nie da się ukryć, że zasłużona.

Murawa jak na Wembley
Cóż, podobnymi hasłami szczyci się sztab trenerski Lecha. Jak wiadomo, pod koniec rundy jesiennej na Bułgarskiej przeprowadzono wymianę murawy, dzięki czemu prezentuje się ona naprawdę pokaźnie, w przeciwieństwie do większości boisk innych drużyn. Trenerzy uważają, że pomoże to zespołowi, który będzie grał krótkimi podaniami i w ten sposób pokona przeciwników. Przyglądając się tej sytuacji przypominają mi się komiczne zachowania piłkarzy i szkoleniowców FC Barcelony. Wszyscy na pewno pamiętają wymówki: „Przegraliśmy, bo murawa była za długa i nie mogliśmy dobrze rozegrać po ziemi”... pozostawię to bez komentarza…

Już ponad 15 lat….
… Ruch Chorzów nie triumfował na poznańskim stadionie. Ostatnie zwycięstwo Chorzowian miało miejsce na jesień 1999 roku, kiedy wygrali 1:2. Według przypuszczeń powinno to być łatwe zwycięstwo dla Lechitów. Jednak sport jest nieprzewidywalny i nie ma reguły…

Także nie tym razem!

Lech Poznań wygrał jednak z Ruchem Chorzów 2:1. Mecz przebiegał właściwie przez cały czas po myśli Poznaniaków. W pierwszej połowie już od 6. minuty spotkania Lech prowadził 1:0. Strzałem wślizgiem, po podaniu od Lovrencsicsa popisał się Sadajew. W 20. minucie Lechici nie wykorzystali rzutu karnego. Po raz X z rzędu nie trafiał oczywiście Marcin Kamiński (Kiedy w końcu szkoleniowcy nauczą się wystawiać do rzutów karnych ludzi, którzy dysponują przynajmniej jedną półkulą mózgową i umieją kopnąć piłkę do bramki?). W 34. minucie na 2:0 podniósł Kasper Hämäläinen. Fin otrzymał świetne dośrodkowanie od Kędziory i zdobył gola. Druga połowa zapowiadała się bez zmian, jednak Ruch miał nieco więcej okazji. W 78. minucie Chorzowianie wykorzystali rzut karny i ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:1.

Kędziora, PLUS Sadajew
Do jedenastki 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy trafiło dwóch Lechitów. Po raz trzeci w tym sezonie nominowany został Tomek Kędziora i nie da się ukryć – jak zawsze zasłużenie. Kędziora spisuje się wyśmienicie i to zarówno w obronie, jak i we wspieraniu ataku, co udowadnia pięknymi interwencjami i odbiorami piłek, a także idealnymi dośrodkowaniami i dograniami do partnerów. Nie wolno także zapominać o jego pracowitości, która naprawdę wychodzi mu na plus.


A skoro już mówimy o plusach, drugim zawodnikiem w jedenastce kolejki został Zaur Sadajew. Rosjanin ewidentnie błyszczał w spotkaniu z Ruchem Chorzów, co zostało dostrzeżone przez ekipę z Canal+ - Sadajew został Bohaterem Kolejki.

Mistrzowska czołówka
W tabeli na pierwszym miejscu wciąż plasuje się Legia, która dziś zmierzy się z Podbeskidziem. Jednak rywalizacja jest bardzo zacięta. Z zaledwie jedno-punktową stratą na drugim miejscu jest Jagiellonia Białystok, a tuż za nią z 37 punktami Lech. Ex aequo towarzyszy mu Śląsk Wrocław, jednak jak można by przypuszczać Lechici wygrywają w bezpośrednim rozrachunku bilansu bramkowego. Faktem zatem jest, że o miano lidera tabeli walczą, co najmniej, aż 4 zespoły.

Mocna obrona
Nie da się ukryć, że zaledwie 3 przegrane mecze po 22 kolejkach, to wspaniały wynik. Niewątpliwie jest to także zasługa poznańskiej defensywy. Niestety bardzo martwi mnie dyspozycja niektórych zawodników. Patrząc na aspekty fizyczne Marcina Kamińskiego bolą mnie zęby. Spójrzmy na to, jak wygląda np. Vincent Kompany, Giorgio Chiellini, czy (nie grający już od roku) Carles Puyol, który nie bez powodu miał ksywę Tarzan. Co innego Paulus Arajuuri. Fiński stoper dysponuje nie tylko siłą, ale także naprawdę fenomenalnie gra w obronie i robi to co raz lepiej. Wydaje mi się, że może być w przyszłości filarem poznańskiej obrony, o ile już się nim nie stał.


Remis w meczu przyjaźni
Właśnie tak wszyscy próbują się tłumaczyć. Lech zremisował w piątek z Cracovią 0:0. Niewątpliwie takie mecze jak te z zaprzyjaźnionymi drużynami mijają w przemiłej atmosferze. Szkoda jednak, że kibicowskie relacje wpływają także na poczynania piłkarzy na boisku, bo ten mecz mógł być spokojnie wygrany. Po pierwszej połowie sprawa nie wyglądała jednak ciekawie. W przerwie meczu zawsze oglądamy powtórki bramek, lub skróty najciekawszych sytuacji. Tym razem jednak nie było na co patrzeć! W pierwszych 45 minutach oglądaliśmy bowiem zaledwie jeden celny strzał. W drugiej części było już lepiej, jednak wciąż piłkarze obu drużyn grali tak, jakby im się w ogóle nie chciało kopać. Świetny debiut zaliczył Djoum, który kilkukrotnie pokazywał się z dobrej strony, m.in. oddając jakiekolwiek strzały, czego reszta zespołu zaniechała.

Tyle na te dwa tygodnie. Lechici starają się, ale tylko wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja, co po piątkowym spotkaniu w Krakowie nieco mnie rozczarowało. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i, że na końcu sezonu będę mógł pogratulować Lechitom wspaniałego sezonu... i być może Mistrza Polski...

Autor: Jan Śmiełowski |  jachurzeski.aos@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz