Borussia Dortmund w meczu 21. kolejki Bundesligi pokonała 4:2 FSV Mainz. Emocji jednak do samego końca nie brakowało. Pierwszy swój mecz po przedłużeniu kontraktu zagrał Marco Reus. Całe spotkanie na boisku spędził Łukasz Piszczek.
Kuriozalny początek
Borussia Dortmund, zajmująca przed rywalizacją z FSV Mainz 16. lokatę, rozpoczęła jakby ta pozycja była odzwierciedleniem jej potencjału, wartości i umiejętności piłkarzy. Albowiem już w 52. sekundzie, po fatalnym błędzie Romana Weidenfellera, cudownego gola strzelił Elkin Soto. Na tablicy świetlnej mieliśmy 0:1, co wprowadziło nerwowość zarówno na boisku jak i trybunach Signal Iduna Park.
Żółto-czarni pokazali charakter i od początku rzucili się do desperackich ataków. Na nic to się jednak zdało. Mieliśmy wiele prób ze strony głównych bohaterów - Marco Reusa i Shinji Kagawy - jednak kończyły się one na słupku lub minimalnie koło niego, ale też za linią boczną. Był też dobry rajd najszybszego zawodnika ligi niemieckiej Pierre-Emerick Aubameyanga, jednak ten dał się wyprzedzić obrońcy i nieudolnie jeszcze przewracał się w polu karnym.
Druga połowa, nowe rozdanie
Ciekaw jestem, co powiedział Jurgen Klopp swoim podopiecznym, ale jak się później okazało, motywacja podziałała. Już w 4. minucie drugiej połowy Neven Subotić, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marcela Schmelzera, zdobył gola głową. Należy jednak zauważyć, że Subotić w polu karnym gości balansował na granicy faulu.
W 55. minucie kolejna błyskotliwa akcja Dortmundu zamieniona na bramkę. Tym razem tłumnie zgromadzonych fanów uszczęśliwił Reus, który okazał się bardzo lojalny wobec klubu z Zagłębia Ruhry przedłużając z nim umowę o kolejne cztery lata. Ten gol miał dodać mocy i zapewnić zwycięstwo w tym meczu, tak się jednak nie stało.
Zaledwie dwie minuty później, defensywa gospodarzy popełniła bliźniaczy błąd, do tego z meczu z Augsburgiem. Wystarczyło lekkie zamieszanie, ażeby ustawiony minimalnie bardziej po prawej stronie Yunus Malli miał czystą sytuację i prawie pustą bramkę, którą oczywiście wykorzystał, 2:2. Po tym golu obie drużyny na moment się cofnęły, obawiając się konsekwencji zbyt zdecydowanych ataków. Pierwsza świetną kontrę wyprowadziła drużyna gospodarzy. Po fenomenalnym podaniu zewnętrzną częścią stopy Reusa, gola, troszkę szczęśliwie, strzelił Aubameyang.
Siedem minut później ostateczny cios gościom zadał Nuri Sahin. Rzut wolny wykonywał Aubameyang. Po problematycznym dla bramkarza uderzeniu Gabończyka do piłki najszybciej doskoczył Nuri Sahin i nie miał problemów ze skierowaniem jej do siatki.
Rażący brak pewności siebie
Oglądając to spotkanie, zauważyłem, że byłym kolegom Roberta Lewandowskiego brakuje pewności siebie. U dwóch zawodników było to szczególnie widoczne, mam na myśli Pierre-Emerick Aubameyanga i Henrika Mkhitaryana. Ten pierwszy będąc napastnikiem, bał się oddać strzał w sytuacji sam na sam, co powinno być oczywistością. Ormianin natomiast zawiódł przy wyprowadzaniu kontry, kiedy to zbyt długo zwlekał na podanie do partnerów i ostatecznie podał do gracza z drużyny przeciwnej.
Na Signal Iduna Park mogliśmy oglądać świetne widowisko, dramatyczne, obfitujące w dogodne sytuacje. Widać, że piłkarzom Borussii bardzo zależy na tym, aby już dłużej nie martwić się utrzymaniem. Konsekwentnie kroczą w górę tabeli. Pomóc im w tym może nowy nabytek - Kevin Kampl. 20 lutego Reusa i spółkę czeka mecz w Stuttgarcie, po tym meczu będziemy wiedzieli więcej o formie v-ce mistrza Niemiec.
0 komentarze:
Prześlij komentarz