Reprezentacja Polski grała naprawdę świetnie, walecznie, do końca próbowała. Niestety poległa w dość kontrowersyjnych okolicznościach 29:31 z Katarem, który tym samym może już czuć się niemal kompletnie spełniony.
Może wyjdzie, że znowu jesteśmy narodem pokrzywdzonym, bo coś nie poszło po naszej myśli. Niemniej, to, co wyprawiali serbscy sędziowie w samej końcówce spotkania z Katarem zakrawa nieco o bardzo czarną, zarazem słabą komedię.
Już w momencie, w którym dowiedziałem się, że to właśnie para z Bałkanów będzie sędziować nam w półfinale, miałem złe przeczucia. Oczywiście, można było się sprzeczać, że wcześniej to tylko w meczu przez nich prowadzonym Katarczycy przegrali. Jednakże polegli wówczas z Hiszpanią, która po prostu jest od nich mocniejsza, ta porażka z pewnością była wliczona w cały turniej, ale też na pewno znajdą się głosy, że wielką przewałkę trzeba było jakoś jednak zniwelować w początkowej fazie całej imprezy.
Oczywiście niektóre decyzje pary Nikolić - Stojković można po prostu uznać za niesprawiedliwe, ale zarazem kontrowersyjne. Jest jednak choćby sytuacja z samej końcówki, kiedy to Žarko Marković dostał kapitalne podanie, które świetnie wykorzystał. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, iż przekroczył, wręcz nadepnął na linię pola bramkarskiego, a to oznacz, że gol ten nie powinien być uznany. Gdyby sędziowie podjęli prawidłową decyzję, Polacy przejęliby piłkę przy stanie 21:23 i mieliby znacznie większą szansę na odrobienie strat.
W trakcie meczu moglibyśmy wyróżnić jeszcze znacznie innych nie najlepszych decyzji arbitrów, choćby zbyt mała ilość indywidualnych kar dla Katarczyków. Pierwszy z ich reprezentantów musiał zejść karnie z boiska na dwie minuty dopiero w 42. (!) minucie. Po końcowym gwizdku w tej statystyce Polacy wygrali 5:2.
Podopiecznych Michaela Bieglera trzeba jednak strasznie docenić. Oczywiście fatalne serie minut bez goli nie świadczy o nich dobrze, ale już końcówka jak najbardziej. W przeciwieństwie do Chorwatów w meczu z nami, przy równie fatalnym rezultacie my próbowaliśmy walczyć do końca, nawet Sławek Szmal był bardzo bliski kapitalnego zagrania w sytuacji już bardzo beznadziejnej. Niestety, sędziowie szczęście sprzyjało dzisiaj lepszym. Lepszym przynajmniej tam.
Bez jednak wielkiej nienawiści, należy docenić trenera Valero Rivery. Dokonał on rzeczy wielkiej, naprawdę przeogromnej. W ciągu roku zbudował drużynę, która dotarła do finału Mistrzostw Świata! To już coś mówi o kunszcie tego szkoleniowca, z którego zegarka (złotego) niestety już teraz szydzą niektórzy polscy kibice. On tam jest trenerem również dlatego, by zarobić, więc nie dziwota, że może sobie na takie wydatki pozwolić. Inni będą się też spierać, że mając takich zawodników, każdy zbudowałby niezłą reprezentacją. Ja jednak w to wątpię, bo to właśnie Hiszpan dobierał sobie nowych zawodników, nowych obywateli Kataru. A poza tym, kilku rodowitych Katarczyków do składu też wprowadził, a za to powinniśmy mu być jednak wdzięczni (jako całe środowisko handballowe).
Katar swój sukces już osiągnął. Jest pierwszą azjatycką drużyną w top cztery. Teraz jest już jednak również pierwszą azjatycką drużyną w finale. Czy dominacja Europy w tej dyscyplinie jest zagrożona? Jak pokazały całkiem niezłe drużyny z Ameryki Południowej (Brazylia, Argentyna) oraz właśnie Katar - trochę tak. Niemniej, wciąż będą się pojawiać takie perełki jak Polska, więc Europa jeszcze przez lata powinna jednak mieć tę najmocniejszą pozycję na tym rynku.
Podobno już teraz większość z reprezentantów Kataru są już milionerami. W niedzielę czeka ich jednak szansa nie tylko na jeszcze większy zarobek, ale przede wszystkim strasznie trudne spotkanie. Bez względu na to, która z ekip awansuje z drugiego półfinału, to zarówno w meczu z Katarczykami, jak i w spotkaniu z naszą drużyną o trzecie miejsce, będzie faworytem. Osobiście wolałbym się jednak, aby nasi podjęli Francuzów, z kolei Hiszpanie obronili mistrzostwo świata. Przecież La Roja trenowana jest teraz przez Manolo Cadenasa, obecnego szkoleniowca Wisły Płock. Naszym celem jest natomiast teraz wygrana w meczu o brązowy medal, co przed tym turniejem niektórzy braliby w ciemno.
Tak jeszcze podsumowując, jako kibic Barcelony wydawało mi się, że fani Blaugrany, kolokwialnie mówiąc, lubią hejtować Douglasa czy Vermaelena z sekcji tej oczywiście piłkarskiej. Po tym meczu jestem pewny, że ci polscy znienawidzą Danijel Šaricia, który jest w ogóle ciekawym przykładem zawodnika, który w swojej karierze grał w aż czterech (teoretycznie) różnych reprezentacjach: Serbii i Czarnogóry, Serbii, Bośnii i Hercegowiny, a teraz wreszcie Kataru. Obieżyświat.
Autor: Piotrek Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com
Może i sędziowie sędziowali dla gospodarzy, co niestety jest już powoli tradycja na wszystkich sportowych imprezach. Ale co sądzisz o dzisiejszej postawie w defensywie naszych Orłów? Chyba nie była najlepsza...
OdpowiedzUsuńDefensywa obu drużyn nie grała najlepiej, o czym świadczy fakt takiego dość wysokiego wyniku. Bramka nam dzisiaj trochę niestety też nie grała.
OdpowiedzUsuń