aosporcieaosporcieaosporcie

9 grudnia 2014

Real jak po swoje. Podsumowanie wtorkowych meczów


Real Madryt pokonał dziś Ludogorec Razgrad 4:0 w ostatniej kolejce grupy B Ligi Mistrzów, przypieczętowując tym samym awans do 1/8 finału oraz pobijając rekord Barcelony Franka Rijkarda: 18 zwycięstw z rzędu. W reszcie spotkań mieliśmy większe i mniejsze emocje.

Od początku było jasne, że rywale Królewskich będą zaciekle walczyć, jako że pozytywny rezultat mógłby dać im szanse na awans do 1/16 finału Ligi Europy. Tak też było, do 20' minuty, gdy po rzucie rożnym głową uderzył Varane, a Marcelinho bezmyślnie wybił piłkę ręką z linii bramkowej. Otrzymał za to czerwoną kartkę, a rzut karny bez problemu wykorzystał Ronaldo. Od tego czasu Real nieubłaganie oblegał bramkę Stojanowa, ale widać było brak chęci do gry. Nikomu nie chciało się biegać więcej, niż było wymagane, często brakowało ostatniego podania, lub samego wykończenia. Komunikacja między piłkarzami Blancos była dziś żenująca. Ludogorec przygasł, ale zdołali wyprowadzić kilka kontr, pozwalając Navasowi na pokazanie publice swoich ponadprzeciętnych umiejętności. Jeszcze przed przerwą, po kolejnym rzucie rożnym do siatki bramki trafił Bale. Piłka odbiła się od poprzeczki, następnie od ziemi za linią bramkową i wyszła w pole. Sędzia był jednak czujny i uznał gola. Na przerwę zawodnicy schodzili bardzo wyluzowani. Mieli do tego prawo, nic już nie miało prawa się wydarzyć. 

Początek drugiej połowy wyglądał dokładnie tak, jak pierwsza część po rzucie karnym. Wyglądało to, jakby Bale i Ronaldo urządzili między sobą konkurs, kto straci więcej piłek/kto odda więcej nieskutecznych strzałów. Na kolejną bramkę trzeba było czekać do 78 minuty: znów rzut rożny, zgranie Bale'a i Arbeloa uderzył. Bramkarz obronił jego strzał, potem sięgnął także dobitki El Espartano. Jednak zaraz potem gra została zatrzymana. Sędzia zauważył, że Stojanow wybił pierwszy strzał już zza linii. Na gola Arbeloi czekałem od ubiegłorocznego spotkania z Galatasarayem, dlatego bardzo mnie to ucieszyło. Potem Bale znów wpadł w pole karne, piłka została wybita, a Walijczyk upadając trafił w łokieć rywala. Konieczna była zmiana, na boisku zameldował się Medran, który zdobył czwartego gola dla Królewskich. Uderzył on lewą nogą, piłka odbiła się od nogi jednego z rywali i poszybowała wysoko, spadając pod poprzeczkę bramki Stojanowa. Następny mecz Real rozegra w piątek, na Estadio de los Juegos Mediterraneos w Almerii.

Bez emocji w Turynie, Olympiakos w gazie
Emocji zabrakło na arenie ostatniego finału Ligi Europy. Juventus bezbramkowo zremisował z Atlético i powiedzmy sobie szczerze, że było to fatalne spotkanie w wykonaniu obu drużyn. No może nie fatalne, ale wybitnie dla koneserów. Kto oglądał ostatnie kilka minut, ten wie. Dobrze, że sędzia się nad nami zlitował i doliczył tylko minutę.

Dużo działo się natomiast w Pireusie, gdzie Olympiakos trzykrotnie wychodził na prowadzenie w spotkaniu z Malmö i w końcu wygrał 4:2. Mistrzowie Grecji zagrali naprawdę efektownie i efektywnie, ale ostatecznie odpadli z Ligi Mistrzów. Z jednej strony szkoda, z drugiej drużyna Míchela w Lidze Europy może nieźle namieszać.

Co w pozostałych grupach?
Wracając jeszcze na chwilę do grupy B, to słabo gra(ła) drużyna Brendana Rodgersa i zasłużenie odpadła z LM. Na wiosnę Liverpool zagra co prawda w Lidze Europy, ale chyba nie o to chodziło zawodnikom z miasta Beatlesów, kiedy okazało się, że wracają do elity. Idiotą meczu Lazar Marković, który dostał bezsensowną czerwoną kartkę.

Dalej gra z kolei Monaco, które pokonało na Stade Louis II Zenit 2:0 i tym samym, mimo ostrych cięć w budżecie klubu z Księstwa, ekipa ta wygrała grupę C! W spotkaniu Benfiki z Bayerem 0:0 i chyba więcej pisać nie trzeba.

W grupie D Galatasaray ostro, bo 1:4 dostało od Arsenalu, a ozdobą spotkania były gole Łukasza Podolskiego i Wesleya Sneijdera. Borussia Dortmund prowadziła natomiast przez długą część spotkania z Anderlechtem, by ostatecznie zremisować 1:1. Wydarzeniem meczu powrót do gry Kuby Błaszczykowskiego, który na boisku pojawił się w samej końcówce.

Autorzy: 
Zbigniew Jankiewicz |  zbig.jankiewicz@gmail.com
Piotrek Przyborowski | @P_Przyborowski |  piotrek.przyborowski@gmail.com 

0 komentarze:

Prześlij komentarz