Turniej Czterech Skoczni, to najbardziej prestiżowe zawody w skokach narciarskich, są niczym Wielki Szlem w tenisie, Liga Mistrzów w piłce nożnej czy Tour de France dla kolarzy. W poniedziałek zainaugurowana została 63. edycja imprezy. Po pierwszym konkursie wykrystalizowała się nam grupa sześciu pretendentów do tytułu, wśród nich Kamil Stoch!
Wielki come back Orła z Zębu
Kamil Stoch, dwukrotny mistrz olimpijski i zeszłoroczny zwycięzca pucharu świata, nie zaczął tego sezonu dobrze. Właściwie to zaczął go dopiero w poniedziałek 28 grudnia. Wcześniej miał 37 dni przerwy od pucharowych zawodów. Wszystko przez to, że w Klingenthal polski skoczek doznał kontuzji lewej stopy, konieczna była operacja. W tegoroczną wigilię Kamil zrobił swoim kibicom fantastyczny prezent, ogłaszając, że wystąpi w TCS.
W swoim pierwszym, w tym sezonie, konkursie najlepszy polski skoczek sprawił nie lada sensację. Chociaż na początku nic na to nie wskazywało. Po pierwszym lądowaniu, na twarzy Polaka pojawił się grymas, nie spowodowany tym, że przegrał ze Stefanem Kraftem, ale ukłuciem, które poczuł zaraz po wylądowaniu. W rozmowie z jednym z dziennikarzy TVP, Kamil przyznał, iż poczuł lekki ból, ale spowodował go miękki, świeży śnieg, na jakim przyszło mu lądować. Szczęśliwie Stoch awansował do drugiej serii z 12. miejsca, jako czwarty lucky loser. Oprócz lidera kadry do drugiej serii zakwalifikował się też Piotr Żyła. Był on 21., a cały konkurs ukończył 5 oczek niżej.
Druga seria to prawdziwy koncert Kamila Stocha. Zawodnik, który po pierwszej serii był dopiero 12., trafił dodatkowo na najgorsze warunki w powietrzu. Poradził sobie jednak. Wylądował na 131. metrze, wówczas był to najdłuższy skok finałowej części konkursu. Nasz rodak dostał również potężną rekompensatę za niekorzystne warunki, co wraz z dobrą odległością i wzorowymi notami wywindowało go na 4. miejsce. Wyprzedził go dopiero, właśnie czwarty po pierwszym skoku, Michael Hayboeck.
Upadek Ammanna
Dwukrotny mistrz olimpijski z poprzednich ZIO w Vancouver jest w tym roku w świetnej dyspozycji. Cieszyło go to bardzo, ponieważ 33-letni Simon Ammann zbliża się już ku końcowi kariery. I właśnie w tym roku Szwajcar miał zdobyć ostatnie trofeum, jakiego mu brakuje w swoim dorobku. Harry Potter był bardzo zmotywowany, może wręcz za bardzo. W pierwszej serii, w trudnych warunkach, starał się jak najbardziej wydłużyć swój lot, niestety zakończyło się upadkiem, który pogrzebał szanse Ammanna na zwycięstwo w 63. edycji Turnieju Czterech Skoczni.
Wąska grupa faworytów
Poza Kamilem Stochem w czołówce pierwszego konkursu uplasowali się 1. Stefan Kraft (AUT); 2. Michael Hayboeck (AUT); 3. Peter Prevc (SLO); 5. Andreas Kofler (AUT); 6. Anders Fannemel. Ci panowie osiągnęli wyniki na tyle dobre, że spokojnie są w stanie zagrozić liderowi imprezy. Chociaż może wygra zupełnie ktoś inny.
Pierwszy konkurs 63. edycji Turnieju Czterech Skoczni odbył się, choć nie bez problemów. Widzieliśmy w nim arcyciekawą walkę do samego końca. Zupełnie niespodziewanie koło fortuny zakręciło się dla dwóch ostatnich mistrzów olimpijskich. Kamil Stoch, szczęśliwy, że pojechał oddał dwa bardzo poprawne skoki. Natomiast Simon Ammann, wymieniany przed konkursem w gronie faworytów, przedobrzył i pozbawił się szans na triumf już po pierwszym skoku. Tegoroczny TCS jeszcze się nie skończył i jednego możemy być pewni. Jeszcze będzie się działo!
0 komentarze:
Prześlij komentarz