aosporcieaosporcieaosporcie

23 grudnia 2014

Geniusz powrócił. Marsylia mistrzem jesieni


Wydawać by się mogło, że z petrodolarami nie da się walczyć. On jednak umie. Nazywa się Marcelo Bielsa, od tego sezonu jest trenerem Marsyli, którą właśnie doprowadził do mistrzostwa jesieni we francuskiej Ligue 1.

Od momentu kupienia przez szejków PSG nie jest łatwo nad Sekwaną przeciwstawiać się paryżanom. Ci mają wielkie pieniądze, które pozwoliły im w ostatnich latach na transfery wielkich gwiazd światowego futbolu, ze Zlatanem Ibrahimoviciem i Davidem Luizem na czele. W tym roku znalazł się jednak człowiek, który spróbował przeciwstawić się bogaczom ze stolicy. Argentyński wirtuoz i wizjoner, szkoleniowiec, który żadnej pracy się nie boi. Krócej mówiąc: Marcelo Bielsa.

59-letni trener co prawda w swoim CV nie ma zapisanych jakichś wielkich sukcesów, nigdy nie wygrał żadnego krajowego mistrzostwa poważnej ligi, nie licząc triumfu w argentyńskiej Primera División z Newell's Old Boys ponad 23 lata temu. Ceni go jednak bardzo wiele ludzi, a to ze względu na jedną z jego wielu pozytywnych cech: umie zrobić coś z niczego.


Najbardziej znanym europejskim kibicom przykładem jest oczywiście jego przygoda z klubem z San Mamés. Athletic Club Bilbao za kadencji Argentyńczyka dotarło do dwóch finałów i do tego w jednym sezonie. Niestety, zarówno pojedynek o Puchar Króla z Barceloną jak i potyczka przeciwko Atlético Madryt o triumf z Lidze Europy zostały przez Basków przegrane. Od tamtego momentu Bielsa jakby stracił pomysł na swój zespół, co zaowocowało ostatecznie nieprzedłużeniem z nim kontraktu.

Bielsa pozostawał wolny i to przez cały sezon 13-14. Mówiło się o tym, że chce go sama Barcelona, która pilnie poszukiwała kogokolwiek, kto pozwoliłby jej na powrót do sukcesów z ery Pepa Guardioli. Argentyńczyk na Camp Nou zatrudnienia jednak nie znalazł i, mimo kilku medialnych pogłosek, dał sobie rok urlopu. Pewnie Bielsa być może wróciłby do reprezentacji Argentyny, którą objął ostatecznie Tata Martino, ale już na początku maja Loco Bielsa został oficjalnie zaklepany przez Marsylię. To właśnie wtedy prezydent tego klubu Vincent Labrune potwierdził, że to właśnie Argentyńczyk będzie następcą Elie Baupa po fatalnym sezonie (właściwie to Bielsa zastąpił na nim José Anigo, który jednak był tylko tymczasowym trenerem).

Rendez-Vous na Velodrome
Tak jak ich w swoich poprzednich miejscach pracy, tak i w Marsylii Bielsa został pokochany przez miejscowych kibiców. Ci wielbią go, bo ten ma wyniki z szóstym zespołem ostatniego sezonu Ligue 1. Tak, szóstą! Pal licho, że w ostatnich latach zdarzył się nawet gorszy rezultat (10. miejsce na koniec sezonu 11-12). Marsylia bowiem po raz pierwszy od dziesięciu lat nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów!


Podobnie jak w przypadku Valencii, której przytrafiło się w ubiegłym sezonie dokładnie to samo, również w Marsylii postawiono na rewolucję. Wymieniono bardzo dużą część kadry zespołu, z klubem pożegnali się piłkarze, którzy stanowili o jego sile. Mathieu Valbuena kopie teraz piłkę z całkiem niezłymi wynikami w Dynamie Moskwa, z kolei Jordan Ayew powędrował do Lorient. na Stade Velodrome przyszło natomiast kilku ciekawych, a przede wszystkim młodych i perspektywicznych zawodników. Michy Batshuayi (21 lat), Romain Alessandrini (25), Abdelaziz Barrada (25) czy Matheus Dória (20) już niedługo mogą być niezłym zarobkiem dla działaczy Marsylii. Ten ostatni to wielka nadzieja brazylijskiego futbolu, chociaż na razie w pierwszym zespole jeszcze nie zadebiutował i już teraz mówi się, że jest to pierwsza ofiara Bielsy w Marsylii.

Cały obecny skład Marsylii jest jednak młody, o czym świadczy fakt, iż w jej kadrze znajduje się zaledwie dwóch 30-latków, a starszych od nich już nie ma. Młodziaki z południa w Ligue 1 radzą sobie jednak na razie wyśmienicie. Po rundzie jesiennej, która zakończyła się w tę niedzielę, podopieczni Bielsy mają 41 punktów są liderami w tabeli. Ich przewaga za goniącymi Lyonem i PSG jest jednak mała, więc wiosną wszystko jest jeszcze możliwe. Drużyna jednak pod wodzą Argentyńczyka gra nie tylko skutecznie, ale i ładnie. Jeśli jednak chce zachować swoją pozycję na koniec sezonu, musi wreszcie zacząć wygrywać z silnymi rywalami, bo porażki z Monaco, Montpellier, PSG i Lyonem nie mogą przydarzyć się w drugiej części sezonu.

Jest jednak jedna oczywista rzecz. Jeśli i po 38. kolejce to Olympique Marsylia z Marcelo Bielsą na ławce trenerskiej wciąż będzie liderem Ligue 1, tym samym ją wygrywając, to będzie to chyba jeszcze większa sensacja niż mistrzostwo Hiszpanii zdobyte w ostatnim sezonie przez Atlético. A przecież we Francji przez najbliższe kilka lat o mistrzostwo miały się bić drużyny z Paryża i Monako...

Autor: Piotrek Przyborowski | @P_Przyborowski |  piotrek.przyborowski@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz