W ostatnim czasie wszyscy zastanawiają się, co dzieje się z reprezentacją Niemiec. Porażki z Argentyną i Polską, remis z Irlandią, pokonanie Gibraltaru różnicą jedynie 4 bramek... A jeszcze niedawno zadziwiali. Jako jej zadeklarowany kibic (nie od ostatniego mundialu, od roku 2006), postaram się to wytłumaczyć.
Od mistrzostwa Europy w 1996 do tego roku Niemcy nie wygrali żadnego trofeum. Nie jest to związane z brakiem piłkarskich talentów, bo takowych w ostatnich latach rodziło się za naszą zachodnią granicą bardzo wielu.
Mundial 1998: Ekipa Bertiego Vogtsa była krytykowana, przede wszystkim za brak pomysłu na grę, oraz za wolne i schematyczne rozgrywanie piłki. Poza Jürgenem Klinsmannem i Oliverem Bierhoffem bramkę zdobył tylko Andreas Möller. Ich przygoda skończyła się na ćwierćfinale, po upokarzającej porażce z Chorwacją 0:3. Winą, zresztą słusznie, został obarczony selekcjoner. Oskarżano go o złą taktykę i zbytnie przywiązanie do starych reprezentantów, np. 36-letniego Andreasa Köpke czy 37-letniego Lothara Matthäusa (skąd my to znamy). Podobnie jak Vicente del Bosque w tym roku, mimo olbrzymiej krytyki, Vogts został na stanowisku. Odszedł jednak jeszcze w tym samym roku, z własnej woli, po zwycięstwie 2:1 z Maltą i remisie 1:1 z Rumunią.
Euro 2000: Niemcy zostali upokorzeni, zdobywając jedną bramkę w 3 meczach i zajmując ostatnie miejsce w grupie z 1 punktem na koncie. Następca Vogtsa, Erich Ribbeck ośmieszał się, powołując do kadry np. 40-letniego Matthäusa, 35-letniego Ulfa Kirstena i 34-letniego Thomasa Hässlera. Ribbeck odszedł i zakończył karierę.
Mundial 2002: wzlot Völlera...: Zaczął bardzo obiecująco, jednak w eliminacjach zdążył ulec Anglikom 1:5 u siebie. Mimo plagi kontuzji, Die Nationalmannschaft prezentowała najlepszy futbol od 1996. W grupie zdobyli niecodzienną liczbę 11 goli, ale potem wróciły problemy, z którymi nie radzili sobie Vogts i Ribbeck: zbyt defensywna gra i boiskowa kalkulacja. W 1/8 finału, ćwierć- i półfinale wygrywali po 1:0, po czym ulegli Brazylii 0:2. Media pisały, że Niemcy są kiepską drużyną, jednak zaszli daleko dzięki genialnemu bramkarzowi, Oliverowi Kahnowi.
Euro 2004: ...i jego upadek: W kadrze znalazło się tylko 12 piłkarzy z Mundialu. Niemcy zanotowali 2 remisy i porażkę, znów nie wychodząc z grupy. Na Völlera spadły gromy za zbyt łatwą do rozpracowania taktykę (podawanie do Ballacka, a on coś wymyśli) i zostawienie na ławce 20-letniego Schweinsteigera. Na następcę Völlera typowany był Ottmar Hitzfeld, ale odmówił (podobnie jak w 1998). Otto Rehhagel, okrzyknięty w Grecji bogiem, ani myślał o objęciu rodzimej ekipy.
Mundial 2006: Selekcjonerem został Klinsmann. Nie miał żadnego doświadczenia na ławce, ale Niemcy grali najbardziej efektowny futbol od niepamiętnych czasów. Pechowo przegrali w półfinale z Włochami, ale nie pozostawili po sobie takiego wstydu, jak na poprzednich turniejach. Mimo to, Klinsmann złożył dymisję, tłumacząc się względami rodzinnymi. I tutaj nadchodzi najważniejsza część artykułu, czyli Joachim Löw.
Cudotwórca...
W swoim pierwszym turnieju, na Euro 2008, doszedł do finału, ale tylko w jednym meczu wygrali wyżej niż jedną bramką. W finale ulegli Hiszpanom, grając źle i nie posiadając pomysłu, jak zagrozić bramce Casillasa.
Następnie, na Mundialu 2010, zaczęli kapitalnie, wygrywając z Australią 4:0, ale potem oklapli. Mecz z Serbią, przegrany 0:1 był wielkim rozczarowaniem. Mimo to, zajęli pierwsze miejsce w grupie. W 1/8 finału pokonali 4:1 Anglię, jednak trochę pomogli im sędziowie, nie uznając oczywistej bramki Anglii na 2:2. Ćwierćfinał to popis Schwensteigera i Müllera, a także Miroslava Klose. Argentyna, która miała być jednym z faworytów, wróciła do domu z wynikiem 0:4. Ale w półfinale doskonała gra Niemców zanikła. Na mecz z Hiszpanią wyszli usposobieni bardzo defensywnie, wyraźnie bojąc się La Roja. Stworzyli tylko jedną dobrą okazję do strzelenia bramki, której nie wykorzystał Kroos. Chwilę później bramkę zdobył Puyol i drużynie Löwa pozostał mecz o 3 miejsce, w którym pokonali Urugwaj.
Nadszedł rok 2012 i kolejne Euro. Po tym, jak Bayern oczarował Europę swoją grą, mówiło się, że Niemcy są silni jak nigdy, co znalazło potwierdzenie w fazie grupowej. Wygrali wszystkie mecze w „grupie śmierci”. Nie mieli większych problemów z żadnym przeciwnikiem. W ćwierćfinale odprawili Greków 4:2. I znów nadszedł półfinał. Nasi zachodni sąsiedzi nigdy nie pokonali Włochów na wielkim turnieju, z czym Löw sobie nie poradził. Wyszli na boisko wyraźnie spięci z przysłowiowym kisielem w portkach, grali asekuracyjnie i bez pomysłu. Do przerwy przegrywali 0:2, w drugiej części Włosi cofnęli się, co ograniczyło możliwości ofensywne Nationalmannschaftu do bezsensownych centr w pole karne. W ostatniej minucie zdobyli honorowego gola po kontrowersyjnym rzucie karnym.
Na Mundialu 2014 Löw znów pokazał, że nie tylko jest fatalnym motywatorem, ale też beznadziejnym taktykiem. Niemcy zaczęli od rozgromienia Portugalii 4:0, jednak mieli za sobą sędziego, który podyktował dla nich bardzo niejednoznaczną jedenastkę, a potem wyrzucił z boiska Pepe po teatralnym padzie Müllera. Potem zremisowali 2:2 z Ghaną, co było kontynuacją prześladującego Löwa syndromu drugiego meczu. Selekcjoner uparł się, żeby znów zagrać tak, jak Bayern, nie zauważył jednak, że Bawarczycy zawiedli na całej linii. Największym problemem było ustawienie Lahma w środku pola, przez co prawa flanka cierpiała. Boateng i Mustafi prezentowali się niepoważnie, ale zauważono to dopiero po czwartym meczu, wygranym w bólach z Algierią. W ćwierćfinale, z powodu kontuzji Mustafiego, Lahm wrócił na prawą obronę i od razu Niemcy zaczęli grać w piłkę. Wygrana z Francją 1:0 była dużym rozczarowaniem, biorąc pod uwagę, jak Francuzi zostali zdominowani. O półfinale z Brazylią nie trzeba wiele pisać. W finale znów wrócili do tiki-taki, co było raczej zasługą świetnej taktyki Alejandro Sabelli niż niekompetencji Löwa. Pierwsza połowa wyglądała tragicznie, zawodnicy niemieccy klepali podania, nie podchodząc dalej, niż na 25 metr od bramki Romero. Po jakimś czasie Kroos popełnił fatalny błąd, podając piłkę do Higuaina, który w fantastycznej sytuacji strzelił obok bramki. Tuż przed przerwą Höwedes trafił w słupek po rzucie rożnym i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0. Potem działo się jeszcze mniej, poza tym, że Niemcy oddali pole rywalom, co poprowadziło do kilku groźnych strzałów Argentyny. Mimo to, wytrzymali do końca i w dogrywce Götze zdobył zwycięską bramkę.
...czy cudowny skład?
Wszystkich,
którzy uważają, że współodpowiedzialny za sukces jest trener,
odsyłam do składu reprezentacji:
Bramkarz: Neuer. Nikt nie mógł poszczycić się bramkarzem o poziomie zbliżonym do Niemca, poza nim, Romero, Navasem i Llorisem każdy golkiper popełnił kilka istotnych błędów.
Obrońcy: Lahm, Boateng, Hummels, Höwedes. O ile drugi i czwarty z wymienionych popełniają czasem błędy, dwaj pozostali należą do ścisłej światowej czołówki.
Pomocnicy: Khedira, Kroos, Schwensteiger. Dotychczas najlepszy środek należał do Hiszpanii, ale ci ośmieszyli się, wystawiając to samo zestawienie pomocy, co w poprzednich turniejach, o mobilności traktora. Absolutnie nikt nie mógł równać się z niemiecką trójką. W finale Khedira wypadł z powodu kontuzji, zastąpił go Kramer, którego szybko zmienił Schürrle, przez co w środku wylądował Özil, co dało jeszcze większą kreatywność.
Napastnicy: Özil (powiedzmy), Müller, Klose. Mimo 36 lat na karku, Niemiec polskiego pochodzenia ciągle radził sobie doskonale. Dwaj skrzydłowi również nie pozostawiali wątpliwości, kto posiada najlepszą drużynę na Mundialu.
Na ławce siedzieli m.in. Schürrle, Götze, Draxler, Kramer czy Podolski. W innych drużynach stanowiliby pewnie trzon drużyny, ale w tym przypadku zabrakło dla nich miejsca. Warto jeszcze dodać, że z powodu kontuzji w telewizji turniej oglądał Reus.
Po mundialu kariery reprezentacyjne zakończyli m.in. Klose, Lahm czy Mertesacker. W meczu z Polską zagrali parodyści, jak Rüdiger czy Bellarabi. Niemcy zagrali podobnie do meczu z Algierią, bezsensownie klepiąc i narażając się na kontry. Nie strzelali z dystansu, tylko próbowali wjechać z piłką do bramki.
W tej chwili nikt nie nazwie Niemców najlepszymi na świecie. Według mnie - dopóki nie znajdą nowego selekcjonera. Chociaż trzeba mieć wielkie jaja, żeby wyrzucić z pracy trenera z mistrzostwem świata w CV. Przed Wolfgangiem Niersbachem wielki dylemat.
0 komentarze:
Prześlij komentarz