aosporcieaosporcieaosporcie

1 września 2014

Królewskie królestwo absurdu


Ciężko o osobę, która w 12. minucie wczorajszego meczu Realu Sociedad z Realem Madryt, nie zadała sobie pytania, iloma bramkami wygrają  Los Blancos. Baskowie zdobyli jednak 4 bramki i pokonali obrońców tytułu LM 4:2. Ostatnia bramka padła po zagraniu ręką, jednak nie miało to wpływu na wynik, Sociedad kontrolował już mecz i gol był kwestią czasu. Jakie są przyczyny tej kompromitacji?

Wąska kadra
Ruchy Królewskich na rynku transferowym i kontuzja Cristiano Ronaldo doprowadziły do tego, że na ławce jedynym ofensywnym zawodnikiem był Raul de Tomas, na co dzień piłkarz drugoligowej Castilli. Ciągiem przyczynowo – skutkowym, Real doszedł do kolejnego absurdu. Nie można inaczej nazwać przypadku, w którym drużyna, która musi zdobyć bramkę od 35 minuty, pierwszą zmianę wykorzystuje w 73 minucie. Dodatkowo, w tej zmianie boisko opuścił gracz na wskroś ofensywny – Luka Modrić, zastąpiony przez typowego destruktora – Samiego Khedirę.  Jakby tego było mało, druga zmiana była jeszcze bardziej defensywna, zszedł obrońca grający trochę jak skrzydłowy – Dani Carvajal, a na placu gry zameldował się defensor trzymający się zwykle swojego pola karnego – Álvaro Arbeloa. Dziesięć minut przed końcem przegrywanego dwiema bramkami meczu. Na koniec ostatni absurd – ostatniej zmiany w ogóle nie było. Czy ktokolwiek z was przypomina sobie mecz, w którym ekipa goniąca wynik nie wykorzystała limitu zmian?

Obsada bramki
Nie chcę na siłę obwiniać Casillasa za porażkę, jednak Diego López mógłby zrobić użytek ze swoich 15 dodatkowych centymetrów. Kiedyś Iker  rekompensował braki w zasięgu refleksem, ale 33 lata robią swoje. Na ławce siedzi golkiper o podobnej charakterystyce, ale... 6 lat młodszy. Golkiper, który na mundialu udowadniał, że ani Casillas, ani López nie mogą się z nim równać. Golkiper, którego w ostatnich 10 meczach o stawkę pokonano czterokrotnie, w tym raz z karnego i raz z dobitki.

Marcelo
Wiem, że brazylijski defensor nie jest w najlepszej dyspozycji, ale to, co wyprawiał wczoraj na boisku, po prostu bolało. Jego gra w obronie wołała o pomstę do nieba.

Prawa obrona
W pierwszej jedenastce wyszedł Carvajal, co miało poskutkować większą aktywnością prawej flanki w porównaniu do meczu z Córdobą, lecz Hiszpan nie dość, że nie był aktywny ani w ataku, ani w obronie, to jeszcze zarobił kartkę i był o krok od zostania wyrzuconym z boiska. Wejście Arbeloi nie dało nic, poza kilkoma bardzo niebezpiecznymi stratami.


Środek pola
Po niespodziewanym odejściu Alonso nie było nikogo, kto łączyłby formacje pomocy i obrony. Na następcę Baska lansowany był Kroos, lecz Niemiec grał, jak gdyby nikt mu o tym nie powiedział, jak w Bayernie, gdzie pełnił rolę ofensywnego pomocnika. Doszło do kilku spięć, bo żaden z trójki Kroos – Modrić – Isco nie czuł się zobowiązany do pomagania w obronie. Chorwat, podobnie jak Bale, zagrał świetne pół godziny i zniknął bez śladu, następny raz zwrócił na siebie uwagę schodząc z boiska. Co do Isco – nie potrafił zrobić nic, nawet, jak udał mu się drybling, podawał niecelnie, lub próbował bezskutecznie minąć nastęnego obrońcę. Nie mogę zrozumieć braku Illarramendiego – piłkarza o identycznym profilu jak Xabi Alonso, kosztem Isco lub Jamesa (wtedy Isco zagrałby na skrzydle).

Skrzydła
O Bale'u już napisałem, natomiast najbardziej śmiać chciało mi się widząc Jamesa. Kolumbijczyk grał, jakby kilka godzin przed meczem zażył pokaźną dawkę rodzimego specyfiku, który przestał działać parę minut przed rozpoczęciem spotkania. Tak kapitalne pół godziny Realu Madryt kompletnie przespał, a od drugiej bramki dla Sociedad do końca wyglądał, jakby zaraz miał zalać się łzami. Król strzelców Mundialu nie potrafi panować nad emocjami, gdyby nie braki w kadrze, powinien zawiesić karierę na pół roku i udać się na jakiś kurs opanowania.

Benzema
Dyspozycja Francuza jest identyczna, jak w poprzednim sezonie. Każda piłka do niego oznacza stratę. W grze był podczas dwóch – trzech akcji, w ostatniej, sam na sam z bramkarzem, trafił w słupek.

Zmarnowane okienko
O odejściu Lópeza i Alonso już było. Od dwóch lat modlę się o odejście Khediry. Facet porusza się z wdziękiem czołgu, podaje głównie do tyłu i, co najgorsze, dobrze wychodzi na pozycję. W swoim ostatnim El Clasico zmarnował chyba 3 sytuacje sam na sam z bramkarzem. Mimo to Carletto postanowił zatrzymać Niemca w ekipie.

Sprzedano za to Ángela Di Maríę. Argentyńczyk czasami przechodził obok meczu, jednak był płucami zespołu, w każdym meczu biegał za dwóch, notował wiele bramek i asyst. Moje podejście zmieniło się, gdy zaczął żądać podwyżki o 229%, z 3,5 do 8 mln euro rocznie. Do tego cały sezon manifestował chęć odejścia, co nie powstrzymywało go od dawania z siebie wszystkiego. Nie mogę powiedzieć, że jego odejście było dla mnie ciosem, lecz wyraźnie odbiło się to na grze Realu. Liczę, że Ancelotti spróbuje wystawić na jego pozycji Jesé.

Do klubu sprowadzono za to Kroosa i Jamesa, którzy zostali już wspomnieni, oraz najbardziej tragikomiczny transfer od długiego czasu – Chicharito Hernandeza. Meksykanin został sprowadzony jako alternatywa dla Benzemy. Podejrzewam, że prawdziwą intencją włodarzy Los Merengues jest zapewnienie dobrej rozrywki kibicom. Oto przykładowa akcja nowego snajpera Realu Madryt:



Tutaj przynajmniej zdobył bramkę, lecz tu...


Nie pomylę się wiele, nazywając go meksykańskim Torresem.

Podsumowując, drużyna, która ma bronić tytułu w Lidze Mistrzów, ma najwęższą kadrę od 10 lat, mimo że ogłaszano wszem i wobec, że potrzeba więcej graczy niż zwykle, przecież do rozegrania może być nawet 65 spotkań. Brak wartościowych zastępców dla sprzedanych graczy skutkuje fatalnymi wynikami. Przypominają mi się słowa Jose Mourinho: Pokaż mi swoją ławkę rezerwowych, a powiem ci, jaką masz drużynę. Moim zdaniem zespół ostatni raz był tak słaby podczas prezydentury Calderóna. Ciemne czasy dla Realu Madryt, aż ciarki mnie przeszły, kiedy pisałem to nazwisko.

2 komentarze:

  1. Artykuł na + :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ancelotti nie jest głupi, po co wytaczać ma ciężkie działa na mecz, który nie jest priorytetem. Sprawdził, zanotował, co zrobi jeszcze nieraz. Sklad skoryguje w zimowym okienku, zalata dziury i nie zajedzie druzyny na koniec sezonu jak Simeone gdyz bedzie mial narzedzia do tego celu.
    Vamos Atletico!

    OdpowiedzUsuń