Jeśli ktokolwiek przeczytał mój artykuł przed Poznań Open, poszedł do bukmachera i postawił swoje pieniądze na Davida Goffina, to ubił naprawdę niezły interes. Tak - to Belg został triumfatorem tegorocznego poznańskiego challengera. I zrobił to w całkiem niezłym stylu.
Belg szybko zaaklimatyzował się w Poznaniu. W pięciu meczach, które rozegrał nie przegrał ani jednego seta, a poznańska publiczność żegnała go owacjami na stojąco. Warto dodać, iż la Goff dopiero w finale został pierwszy raz przełamany na tym turnieju przez Słoweńca Blaža Rolę. Goffin do finału przeszedł jak burza. Żaden z jego meczów, oprócz tego finałowego, nie trwał dłużej niż półtorej godziny. 23-latek miażdżył rywali, których napotkał w turniejowej drabince, w tym również Grzegorza Panfila, który był chyba największą nadzieją na sukces rodaka poznaniaków. Nasz reprezentant miał jednak pecha, bo trafił na niego.
W samym finale natomiast Baby Federer radził sobie świetnie, do stanu 5:2 i 40:15 w pierwszym secie. Słoweniec rozstawiony z jedynką przełamał, jako pierwszy zawodnik w tym turnieju, serwis Belga. Rola wygrał swoje podanie i zrobiło się 5:4, ale Goffin zachował spokój i wygrał pierwszego seta 6:4. W drugim secie nie było już nawet chwilowej dekoncentracji po stronie zawodnika z numerem trzy, który pewnie zakończył drugą partię asem 6:2, a cały mecz po blisko dwóch godzinach 6:4 6:2.
- Warunki były trudne. To wszystko przez to, że było gorąco i parno - powiedział już po końcowym triumfie David Goffin. - Udało uzyskać przewagę, Blaž zaczął lepiej grać przy 5:1. W drugim secie grał coraz mniej agresywnie, a ja grałem coraz lepiej i cieszę się, że udało mi się drugiego seta wygrać. Blaž grał bardzo dobrze i jestem przekonany, że w przyszłym tygodniu w kolejnym turnieju również dotrze do finału. Na następny turniej jadę do Tampere.
Jak się później okazało Goffin nie był tylko moim faworytem, ale również Pana Wojciecha Fibaka, który po meczu finałowym mógł powiedzieć kilka słów do mikorofonu.
- Od początku Goffin był moim faworytem - powiedział Wojciech Fibak. - To najbardziej elegancko grający po Rogerze Federerze tenisista. Finał stał na najwyższym poziomie. Był krótki, ale emocjonujący stylowo. Obaj tenisiści świetnie poruszali się na korcie, szukali niekonwencjonalnych rozwiązań, szukali linii. Mam nadzieję, ze poznański turniej będzie dźwignią dla Goffina, że awansuje do trzeciej dziesiątki świata.
Polacy na Poznań Open
Od triumfu Jerzego Janowicza w 2012 roku czekamy na występ w finale polskiego reprezentanta, niestety w tym roku znowu się nie udało. Jerzy Janowicz wybrał inny turniej, a Łukasz Kubot leczył kontuzję nogi. Krzysztof Jordan przyznał dzikie karty czterem Polakom: Kamilowi Majchrzakowi, Grzegorzowi Panfilowi, Andrzejowi Kapasiowi i Błażejowi Koniuszowi. Trzem pierwszym udało się awansować do drugiej rundy, ale nic więcej nie udało im się ugrać. Majchrzak i Kapaś sprawili nie lada sensację, bo wygrali kolejno z siódmym i szóstym rozstawionym. Panfil natomiast pokonał Brazylijczyka Dutra Silvę. Niestety w następnych meczach nie było tak różowo, najdłużej w turnieju utrzymał się Andrzej Kapaś, bo w przeciwieństwie do Panfila i Majchrzaka nie grał drugiego dnia turnieju.
Najbliżej awansu natomiast był Kamil Majchrzak, którego najbardziej chwalił Wojciech Fibak. - Polacy pokazali się z dobrej strony. Kamil Majchrzak otarł się o ćwierćfinał. Pokazał, że ma papiery na grę. Utalentowany 18-latek z Piotrkowa Trybunalskiego w drugiej rundzie wygrał nawet seta. Szybko przejął inicjatywę w meczu przeciwko Adamowi Pavlaskowi z Czech, nie udało mu się jednak wykorzystać szansy, aby wygrać seta 6:1, a dopiero 6:4. Wydaje się jednak, że gdyby wygrał 6:1 zyskałby komfort psychiczny i przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ostatecznie jednak przegrał 6:4 5:7 1:6.
Debel z Polakiem w roli głównej
Do końca jednak mieliśmy nadzieję, że Tomasz Bednarek wraz z Finem Henri Kontinenem wygrają turniej gry podwójnej. Doszli oni do finału, w którym jednak przegrali z Radu Albotem z Mołdawii i Adamem Pavlaskiem z Czech 5:7 6:4 8:10. Było bardzo blisko. Szczególnie, że polsko-fińska para po słabej końcówce pierwszego seta potrafiła w drugim powstać z kolan i wygrać go 6:4. Trzecia partia w deblu to z kolei tzw. super tie-break, w którym trzeba po prostu wygrać 10 punktów, a ta sztuka udała się Mołdawianinowi i Czechowi, którzy mogli po ostatniej piłce świętować swój sukces.
Obrońca tytułu zawiódł
Przez wszystkie dziewięć dni turnieju mieliśmy upał i pełne słońce, nie wszyscy zawodnicy jednak byli w stanie grać na pełnych obrotach w takich warunkach. Między innymi obrońca tytułu Austriak Andreas Haider-Maurer, który w ćwierćfinale przegrał z Czechem Adamem Pavlaskiem 6:3 5:7 0:6. W trzecim secie Austriak miał problemy z oddychaniem, a od połowy ostatniej partii serwował od dołu. Sprawiał wrażenie kompletnie zrezygnowanego. Zawiódł, ale za rok zapewne będzie chciał się zrewanżować za blamaż na tegorocznym challengerze.
Już w przyszłym roku możemy znowu spodziewać się nie lada emocji na kortach Parku Tenisowego Olimpia, ponieważ Krzysztof Jordan zapewnił już, że odbędzie się dwunasta edycja tego turnieju. Tymczasem my już teraz możemy zacząć zacierać rączki i przewidywać, który nieoszlifowany diament zobaczymy w stolicy Wielkopolski w przyszłym roku. Kogo obstawiacie?
foto: Poznań Open
foto: Poznań Open
0 komentarze:
Prześlij komentarz