aosporcieaosporcieaosporcie

7 lutego 2014

Flaki w wersji rosyjskiej

Jesteśmy już po ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Ceremonia ta, w nie tylko moim mniemaniu, przejdzie do historii... jako najnudniejsza. Dziwię się więc komentarzom tych, którzy uznają, że te złe są pisane tylko przez pryzmat tego, że IO odbywają się w tej złej Rosji. Tak jednak nie jest.

Nowe logo?
Igrzyska w Soczi już dwa swoje znaki posiadały. Najpierw bowiem logo tegorocznej imprezy wyglądało znacznie różnie niż to obecne, a wszystko ostatecznie rozeszło się o to, że w starej wersji była gwiazda, która podobnie jak w identyfikacji Poznania, od razu zaczęła denerwować. Tu jednak, w przeciwieństwie do sytuacji z Wielkopolski, chodziło o to, że sam symbol gwiazdy w przypadku Rosji mógł się nieco źle kojarzyć. Potem pojawiła się opcja kolejna, taka z listkami (?) w kolorach olimpijskich.

Ostatecznie jednak postawiono na zabieg dotąd niespotykany. Zwykły napis Soczi 2014 (oczywiście pisany ciekawą czcionką, ale jednak) został wzbogacony o napis .ru, będący domeną oficjalnej strony Igrzysk. Zabieg ciekawy, jednak trzeba przyznać, że ostateczna wersja jest nieco biedna. Niemniej jednak mi się tam podoba, jest nawet interesujące.

To logo znają już wszyscy, ale nie o tym miała być pierwsza część tego wpisu. Otóż dzisiaj gospodarze zaprezentowali nam nową wersję symbolu IO, czyli pięciu kół olimpijskich. Oczywiście chodzi o to, że jeden z płatków podczas otwarcia się nie otworzył, a to sprawiło, że efekt był, jaki był:

Nie chcę poniżej usłyszeć jakichś złych opinii i nie miejcie mnie za debila, ale naprawdę przez moment wydawało mi się, że to taki celowy zabieg, a samo piąte kółko odegra jeszcze jakąś ważną rolę w całym tym widowisku. Chwilę potem komentatorzy TVP mnie jednak niestety zawiedli, mówiąc, że to po prostu wpadka.

Biało i pusto
Kolejną wpadką gospodarzy może być fakt kadrowania podczas przemarszu kolejnych reprezentacji i w ogóle sam pomysł na to by kolejne ekipy przechodziły przez sam środek stadionu. Najśmieszniejszym faktem pozostaje tu jednak ten, że trochę śmiesznie w tle za delegacjami narodowymi wyglądały puste trybuny. Z początku bardzo się zdziwiłem, dopiero potem zrozumiałem, że tam to właśnie sportowcy będą siedzieć. Niemniej jednak wszystko wyszło nieco słabo.

Wspomniane słabe kadrowanie świetnie widać na przykładzie ubranej w oczojebne bardzo jaskrawe i ładne stroje reprezentacji Niemiec. Swoją drogą naprawdę nasi zachodni sąsiedzi potrafią zaszaleć.

Co do naszej drużyny, to nie mogę się niestety zgodzić z tym, że wyszli fajnie. Oczywiście, 4F wykonało dobrą robotę, ale na białym tle Polacy prezentowali się nieco blado. Szkoda, że w strojach nie zastosowano większej ilości czerwieni. Nie można tutaj winić nikogo z naszej strony, bo któż się mógł spodziewać takiej posadzki. Na szczęście to nie ten fakt zadecyduje (przynajmniej mam taką nadzieję) o tym, ile medali uda się naszym sportowcom zdobyć.

Same jednak przemarsze mi się bardzo podobały, a szczególnie pokazywanie krajów z mapami (o czym jeszcze będzie), a także podkład muzyczny. A już tATu podczas wejścia reprezentacji Rosji to już w ogóle miodzio.

Mamy to!
Tą wpadkę wychwycili m.in. dziennikarze Sport.pl. Obwód kaliningradzki trafił bowiem na wspomnianych mapkach w granicę naszego państwa. I tu pojawiły się komentarze, że w sumie to bardzo dobrze by było, gdyby ten fakt okazał się być prawdą. Warto też wspomnieć, że nie tylko Rosjanie nie znają się na geografii świata.


Trzy godziny z życia wzięte?
Sama ceremonia niestety ciekawa nie była. I może ciężko ją porównywać do tej z Londynu, bo ta była chyba najlepszą w historii obok tej z Pekinu, ale nawet rozpoczęcie Igrzysk w Vancouver (jak już tak bardziej patrząc na imprezy zimowe) bardziej do mnie przemówiło. Było barwne, narodowe, widowiskowe... ciekawe.

W przypadku rosyjskiej ceremonii, muszę zgodzić się z ekspertami w studiu TVP, którzy notabene wypowiadali się w tym roku bardzo ciekawie. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo zaproszeni zostali fachowcy, choćby Krzesimir Dębski. Wszyscy w każdym razie w Warszawie doszli do wniosku, że całe to rozpoczęcie było po prostu nudne, a jedną z ciekawszych części... była ta bardziej czerwona (zamiast dygresji mem).

Zapalenie znicza
Chyba najlepszym podsumowaniem całej tej nużącej ceremonii było zapalenie znicza, które wydłużało się w nieskończoność i przy tym, co zrobiono w Vancouver, po prostu było mało efektowne.

Dziwię się tylko, bo całym widowiskiem zajmował się dość ceniony nie tylko w Rosji Konstatnin Ernst. Ta praca mu jednak nie wyszła. Miejmy tylko nadzieję, że samo zakończenie Igrzysk powali nas na kolana, a może przede wszystkim, że na arenach sportowych będzie ciekawie. No i jeszcze pytanie do Was: jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

PS: Tak jeszcze do tego znicza wracając:

0 komentarze:

Prześlij komentarz