Patrząc na dzisiejsze wyniki Ligi Mistrzów możemy dojść do wniosku, że futbol, jak był, tak zawsze będzie nieprzewidywalny. Bo, jak inaczej można spojrzeć na to, że FC Bazyla (znana większości pod nazwą FC Basel) - mistrz Szwajcarii, drużyna właściwie do niedawna odnosząca znaczące sukcesy tylko na arenie międzynarodowej, pokona finalistę LM sprzed niecałych dwóch lat - Bayern Monachium, drużynę, która w składzie ma piłkarzy po stokroć droższych, lepiej zarabiających i przede wszystkim o wiele bardziej znanych nie tylko w Europie. Ale, jednak stało się. Bazylea pokonała Bayern 1:0 po trafieniu Valentina Stockera w... 86 minucie spotkania. Choć całego widowiska nie oglądałem, to przyznam, że po skrócie spotkania zaprezentowanym nam w Polsacie przyznaję, że pomimo bombardowania bramki Yanna Sommera przez galaktyczne trio - Gomez, Ribery i Robben, to lepsze sytuacje mieli jednak gospodarze.
Zastanawia mnie jeszcze jednak sytuacja. Jak mecz komentowali komentatorzy niemieckiej stacji telewizyjnej SAT.1, która posiada jednak swój oddział i w Austrii, i właśnie w Szwajcarii. Za kim byli, to wiedzą już chyba tylko oni sami. Ja też miałem rozbite serce. Bo z jednej strony jestem fanem całej Bundesligi (za co pewnie byłbym w Niemczech posądzony - 'no jak, za wszystkimi!?), to jednak jestem też kibicem FC Bazylei, którą podziwiam od czasu wyeliminowania, chyba jeszcze potężniejszego zespołu niż FCB - Manchesteru United.
Teraz tylko czekać na rewanż na Allianz Arenie, której w tym sezonie nie zobaczymy na pewno w LM ostatni raz, gdyż finał tegorocznej edycji LM przecież właśnie tam się odbędzie. I może w nim zabraknąć gospodarza tego obiektu - FC Bayernu Monachium.