Mikael Ishak w piątkowym meczu z Zagłębiem Lubin był jednym z najjaśniejszych punktów Lecha Poznań. Szwed zanotował swoje premierowe trafienie dla Kolejorza i tym samym powtórzył historię największych napastników klubu w XXI wieku.
Był doliczony czas gry pierwszej połowy piątkowego pojedynku, kiedy Ishak w tak naprawdę ostatniej akcji tej części meczu najpierw wytargał piłkę od piłkarza, który zwykle sam decyduje o tym, kiedy się jej pozbędzie, a więc Pedro Tiby, a następnie płaskim strzałem z lewej nogi pokonał Dominika Hładuna. To właśnie w ten sposób Szwed strzelił swojego debiutanckiego gola w niebiesko-białych barwach.
A mógł ich w tym meczu strzelić więcej. Jeszcze wcześniej, bo w 20. minucie zmarnował stuprocentową sytuację po tym, jak kapitalnie podanie posłał mu Dani Ramirez. Z kolei w drugiej połowie to własnie były zawodnik m.in. Parmy czy FC Köln uczestniczył w dwójkowej akcji z Jakubem Kamińskim, w której wypracował młodemu skrzydłowemu świetną okazję na podwyższenie prowadzenia. W sumie oddał w całym spotkaniu pięć strzałów, z czego jeden okazał się celny i zakończył się bramką.
Takim oto strzałem Ishak dał Lechowi w piątek prowadzenie w meczu z Zagłębiem | foto: Przemysław Szyszka / Lech Poznań |
Czego dowiedzieliśmy się o Ishaku z jego drugiego spotkania w ogóle, a pierwsze w lidze w barwach Lecha? Na przykład tego, że choć to piłkarz o podobnej posturze do Christiana Gytkjaera, jest jednak zawodnikiem o nieco innej charakterystyce. O ile Duńczyk był najczęściej wykańczaczem akcji, piłkarskim egzekutorem, tak Szwed może też czasami wypracować szanse kolegom z zespołu. Może więc na przestrzeni całego sezonu nie powtórzy wyczynu swojego poprzednika z minionych rozgrywek, ale summa summarum może dać Lechowi więcej w kontekście gry drużynowej.
0 komentarze:
Prześlij komentarz