Choć ma zaledwie 25 lat, podczas swojej kariery grał już dla ośmiu różnych klubów. Teraz tym dziewiątym zostanie Lech Poznań. Djordje Crnomarković jutro przejdzie testy medyczne i najprawdopodobniej podpisze kontrakt z Kolejorzem. Serb jest jednym z dwóch zawodników, którzy mają wzmocnić dziurawą jak ser szwajcarski poznańską defensywę.
Miał być Czech Patrizio Stronati z Banika Ostrawa, ale okazał się zbyt drogi. Później mówiło się o jego rodaku, Waclawie Jemelce z Sigmy Ołomuniec, lecz i w jego przypadku na drodze do transferu na Bułgarską stanęły pieniądze. Wreszcie więc Lech zdecydował się zrezygnować z kierunku czeskiego i wrócił tam, gdzie kupował na potęgę w pierwszych latach rządów Rutkowskich w Kolejorzu, czyli na Bałkany.
Lech swojego nowego, pierwszego z zapowiadanych przez trenera Dariusza Żurawia dwóch nowych defensorów znalazł w Serbii. Djordje Crnomarković, który do tej pory był zawodnikiem Radničkiego Nisz, w zeszłym sezonie był jednym z czołowych zawodników wicemistrza kraju. Jego ekipa na finiszu rozgrywek musiała co prawda uznać wyższość Crveny Zvezdy, ale daleko w tyle pozostawiła chociażby Partizana. To właśnie ten drugi, legendarny na Bałkanach zespół usilnie starał się o 25-letniego stopera. Ten zamiast eliminacji Ligi Europy wybrał jednak ofertę Lecha.
97 meczów w serbskiej SuperLidze rozegrał od momentu swojego debiutu w 2014 roku Crnomarković. Był podstawowym zawodnikiem jedynie w sezonach 15/16 i 18/19
Duma Wielkopolski za swojego nowego zawodnika zapłaci pół miliona euro. To suma dużo niższa od tych, które chciały czeskie kluby za czołowych swoich piłkarzy o podobnym profilu. I zresztą nie ma się w sumie co dziwić - futbol klubowy naszego południowego sąsiada przeżywa prawdziwy rozkwit, ten serbski zaś przynajmniej w rankingach plasuje się znacznie bliżej Ekstraklasy.
Crnomarković w zeszłym sezonie błyszczał w serbskiej SuperLidze, ale wcześniej wcale nie było tak kolorowo. W latach 2016-2018 w sumie rozegrał zaledwie 13 ligowych spotkań. Z pewnością nie pomógł mu wówczas transfer do słoweńskiej Olimpiji Lublany, w której nawet nie zadebiutował. Teraz czas na drugą zagraniczną eskapadę. Oby bardziej udaną od tej pierwszej.
Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz