aosporcieaosporcieaosporcie

18 maja 2018

Jak z kieszeni na stół - Adam Stefanów wraca

File:Adam Stefanów PHC 2017-3.jpg
Stosunek do snookera wielu osób jest podobny. To ten taki bilard na większym stole, co czasem leci w Eurosporcie?, myślicie sobie. Tymczasem to naprawdę robiący coraz większą furorę również w Polsce sport, który właśnie zyskał swojego przedstawiciela w światowej elicie. Adam Stefanów, który jeszcze niedawno w wieku zaledwie 24 lat myślał nad końcem kariery, otrzymał wczoraj dziką kartę od World Snooker Association. To pierwszy Polak w tym zacnym gronie w historii.

Popularny Stefan miał kończyć karierę w obecnym sezonie po Amatorskich Mistrzostwach Świata, chyba że by je wygrał, bo wtedy uzyskałby prawo gry w Main Tourze na dwa lata. Mieszkający na co dzień w Sheffield zawodnik zajął jednak drugie miejsce, bo oczywiście musiał go pokonać jeden z wielu chińskich snookerzystów, Luo Honghao.

Stefanów dostał się jednak do kwalifikacji Mistrzostw Świata, z których odpadł przegrywając z Tajem Thepchaiyą Un-Noohem (ach, ta odmiana tajskich imion i nazwisk). Choć można więc śmiało wysnuć tezę, że Adam nie ma zbytnio szczęścia do Azjatów, to warto podkreślić, że Un-Nooh nie należy do żadnych tam egzotycznych ogórków. Taj przeszedł bowiem kwalifikacje, a w pierwszej rundzie odpadł z późniejszym wicemistrzem Johnem Higginsem.

Początkowo Polak dotrzymał swojej obietnicy i po przegranej z kwalifikacjach MŚ oznajmił, że kończy karierę snookerzysty i zaczyna skupiać się na życiu prywatnym. Co się jednak okazało i o czym pisze Stefanów na swoim profilu na Facebooku – federacja World Snooker przydzieliła Polakowi z Zielonej Góry dziką kartę, dzięki czemu może przez dwa lata rywalizować z najlepszymi graczami ze światowej czołówki rankingu i brać udział w profesjonalnych turniejach. Jest to pierwszy Polak w historii, który dostaje się do profesjonalnego grona 128 najlepszych graczy snookera, co jeszcze bardziej podkreśla rangę tego wydarzenia.



Takiego obrotu spraw nie mógł sobie wyobrażać absolutnie nikt. Historia niczym z filmu tworzy się na naszych oczach. Kto wie, może to wydarzenie popchnie polski snooker do przodu i już niedługo ktoś jeszcze dołączy do Stefana w Main Tourze?

W gdybaniu jesteśmy najlepsi, w końcu nawet Łona o tym już śpiewał. Dlatego Adamowi nie pozostaje nic innego, jak rozkręcić się na maksa (najlepiej tego, którego reprezentuje chyba ulubiona dla snookerzystów liczba 147) i nie zmarnować prawdopodobnie najlepszej szansy do spełnienia marzeń, jaką do tej pory dostał.

Tadeusz Hernacki
📷 Wikimedia / Bill da Flute

0 komentarze:

Prześlij komentarz