Nigdy nie słyszała o Poznaniu, ale wie, że zakocha się w tym mieście. Choć ma pomóc ENEA AZS Poznań w utrzymaniu się w Basket Lidze Kobiet, to chce walczyć o najwyższe cele. Poznajcie Jazmine Davis, nową zawodniczkę Akademiczek.
23-latka ma być jedną z liderek ENEA AZS Poznań w najbliższym sezonie. Klub ze stolicy Wielkopolski wraca na koszykarskie salony, a na tym poziomie już niemal niezbędna jest zagraniczna pomoc. Amerykańska rozgrywająca przez ostatnie dwa lata występowała w szwajcarskim Fryburgu, wcześniej była natomiast koszykarską Washington Huskies z ligi uniwersyteckiej. Teraz natomiast chce spróbować zawojować BLK.
Piotr Przyborowski, aosporcie.pl: Byłaś jedną z lepszych zawodniczek BCF Elfic Fryburg. W minionym sezonie zanotowałaś świetne statystyki nie tylko w EuroCup, ale również w lidze szwajcarskiej. Co zadecydowało o tym, że zdecydowałaś się opuścić ten kraj?
Jazmine Davis, nowa zawodniczka ENEA AZS Poznań: Kochałam wszystko, co związane ze Szwajcarią, to bez wątpienia cudowne miejsce. Po dwóch latach gry dla Fryburga postanowiłam, że czas coś zmienić i spróbować sił w nowej lidze. Moje przejście do ekipy z Poznania ma też być dla mnie wejściem na jeszcze wyższy poziom.
PP: Musiałaś mieć jednak również inne opcje niż ENEA AZS...
JD: Pojawiły się jakieś propozycję, ale zdecydowałam się na granie w Poznaniu. Powodem takiego kroku jest fakt, że liga polska jest całkiem mocna.
PP: Pewnie wcześniej nawet nie słyszałaś o takim mieście jak Poznań?
JD: Masz rację, nigdy! (śmiech) Kiedy oznajmiłam jednak moim przyjaciołom, że będę grać w Poznaniu szybko powiedzieli mi, że to cudowne i piękne miasto!
PP: Polska koszykówka raczej nie jest na fali wznoszącej. Myślisz, że więcej zawodników o uznanej międzynarodowej reputacji pozwoli podnieść poziom polskiej ligi?
JD: Z pewnością! Nie oceniam też Waszej koszykówki jako słabej. Sądzę przy tym jednak, że więcej obcokrajowców z pewnością nie zaszkodzi poziomowi, jeśli oczywiście będą to gracze na odpowiednim poziomie.
PP: Jak długo zamierzasz pozostać w Poznaniu?
JD: Zobaczymy, co pokaże przyszłość. Mam nadzieję, że szybko pójdzie po mojej myśli i razem ze sztabem szkoleniowym i resztą zespołu uda nam się osiągnąć zakładane cele. W tej chwili nie wybiegam dalej w przyszłość.
PP: Byłaś złotym dzieckiem Washington Huskies. Po czterech latach gry dla tego zespołu pojawiłaś się jako kandydatka do draftu, ale ostatecznie nie zagrzałaś miejsca w WNBA. Dlaczego?
JD: WNBA to najmocniejsza kobieca liga świata. Nie wszystkie rzeczy układają się po naszej myśli. Uczestniczyłam jednak na obozie przygotowawczym Seattle Storm (mistrz z 2004 i 2010 roku - przyp. red.) i mogę powiedzieć, że doświadczenie, które stamtąd wyniosłam przydało mi się podczas mojej dalszej kariery.
PP: Potem był transfer do Europy. Jak trafiłaś do Szwajcarii?
JD: Potrzebowałam nowego klubu i kiedy pojawiła się oferta z Fryburga, zdecydowałam się z niej skorzystać. Wybrałam też Szwajcarię, bo wcześniej słyszałam, że to piękny kraj. No i neutralny!
PP: Dla Akademiczek będzie to powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej po kilku dobrych latach. Sądzisz, że z Tobą na pokładzie poznanianki są w stanie powalczyć o coś więcej niż tylko o utrzymanie?
JD: Jestem pewna, że zrealizujemy postawione przed nami cele. Na razie jednak nie chcę niczego przewidywać. Moim obowiązkiem jest pomóc drużynie w tym, by zajęła jak najwyższe miejsce na koniec sezonu!
0 komentarze:
Prześlij komentarz