Trudno powiedzieć, ile kibiców Lecha przyjdzie za tydzień na mecz Kolejorza z Jagiellonią. Mistrz Polski w sobotę nie dał bowiem rady czerwonej latarni naszej ligi, Podbeskidziu Bielsko-Biała. Mało tego, zespół Roberta Podolińskiego wręcz rozjechał Poznańską Lokomotywę, wygrywając 4:1.
To musiał być ciężki i przede wszystkim długi powrót do domu dla podopiecznych Jana Urbana. W zeszłym roku miałem okazję podróżować do Bielska z Poznania pociągiem. Muszę przyznać, że nie jest to krótka przejażdżka. Tak więc piłkarze Lecha z pewnością mają teraz strasznie wiele czasu na przemyślenia dotyczące popełnionych przez siebie w sobotę błędów. Tych było bowiem sporo.
Oczywiście nie można nie wspomnieć o pechu, który towarzyszył ekipie z Bułgarskiej zarówno przed, jak i w trakcie spotkania. W meczu z Termalicą żółte kartki zgarnęli Karol Linetty i Łukasz Trałka, przez co ten niezawodny duet nie mógł wystąpić w starciu z Góralami. No i trzeba przyznać, że zastępujący ich duet Tetteh - Gajos raczej sobie nie poradził.
Szczególnie słabo wypadł pierwszy z nich, dla którego pojedynki z Podbeskidziem od zawsze były wyjątkowe, ale nie zawsze kończyły się dobrze. Wychowanek Rakowa Częstochowa przeciwko drużynie z Bielska debiutował zarówno w Jagiellonii, jak i w Lechu. Przygodę z tym drugim rozpoczął wtedy od porażki. Wczoraj swojego bilansu niestety nie poprawił
Pierwsze minuty były dość nerwowe, ale wyrównane. Z czasem coraz śmielsze ataki gospodarzy ostatecznie zamieniły się na gola w 17. minucie. To właśnie wtedy po dośrodkowaniu na pole karne piłkę w dość niefrasobliwy sposób wybił Wilusz, potem Gajos nie powstrzymał Damiana Chmiela, który podał futbolówkę do Robert Demjana. Niegdyś król strzelców naszej Ekstraklasy z dużym spokojem pokonał Jasmina Buricia.
Lech próbował na to jakoś zareagować, ale... nie potrafił. W dodatku po 25 minutach z boiska musiał zejść Nicki Bille, którego z gry wyeliminowała kontuzja. Jak się jednak okazało, Dawid Kownacki, który pojawił się za Duńczyka, był jednym z najjaśniejszych punktów w zespole Jana Urbana tego wieczoru. Do przerwy wynik jednak się nie zmienił.
Drugą połowę lepiej rozpoczął Kolejorz. Próbował wykorzystać dość dużą nerwowość w szykach gospodarzy, co wreszcie udało się w 62. minucie. I trzeba przyznać, że wtedy chyba nikt nie pomyślałby, jak skończy się to spotkanie. Lech przeprowadził akcję cudowną, akcję na najwyższym poziomie. Kadar do Jevticia, ten kapitalnym lobem odgrywa do Węgra, lewy obrońca wystawia piłkę Kownackiemu... i tak oto 18-letni napastnik Lecha strzelił swojego trzeciego gola w drugim meczu.
To niestety była jedna z ostatnich tak błyskotliwych sytuacji w tym meczu ze strony Kolejorza. Potem jeszcze tylko Kownacki mógł skierować piłkę do siatki, ale po jego główce wybił ją z linii bramkowej Marek Sokołowski. No i warto wspomnieć o okazji Marcina Kamińskiego, którego również strzał głową wybronił jednak świetnie Zubas.
Zanim jednak to się stało i kiedy wydawało się, że to Lech jest na dobrych torach i zaraz strzeli gola na 1:2... bramkę strzeliło Podbeskidzie. Zadecydował rzut rożny i fatalny brak krycia ze strony Macieja Gajosa na wspomnianym już Sokołowskim. W ten oto sposób zaledwie 180 sekund po wyrównującej bramce Kownackiego Górale za sprawą swojego kapitana znowu wyszli na prowadzenie.
W 80. minucie było już w sumie po meczu. Po dośrodkowaniu (a raczej centrostrzale) bezbłędnego dzisiaj Adama Mójty fatalnym klopsem popisał się niestety Jasmin Burić. Piłkę zgarnął przesunięty chwilę wcześniej na 9 Mateusz Szczepaniak i umieścił ją w bramce.
Osiem minut później Podbeskidzie dobiło bezradnego Lecha. Po raz kolejny kapitalnym podaniem popisał się ex-Warciarz Mójta, a swojego pierwszego gola dla Górali strzelił Jakub Kowalski. Kolejorz był już wtedy na kolanach.
Sześć bramek straconych w dwóch meczach - mamy o czym z zespołem rozmawiać - trener Jan Urban po spotkaniu.
Trzeba przyznać, że szkoleniowiec Lecha w tym meczu w pewnym momencie zaryzykował. Wprowadził na boisko Kamińskiego, zmienił system gry na taki z trzema środkowymi defensorami i wahadłowymi Kędziorą i Kadarem. Chociaż Węgier nieźle prezentował się na boku obrony, to mimo wszystko w defensywie wyglądało to bardzo mizernie.
Za tydzień spotkanie z Jagiellonią, która chociaż nie zachwyca, to jeśli na Bułgarskiej pokona mistrza Polski, to przeskoczy go w tabeli. W tym momencie drużyna Michała Probierza ma 28 punktów, Lech tylko trzy oczka więcej. Podbeskidzie na moment wydostało się za to ze strefy spadkowej.
Nie ma obrony
Ciekawostka: @jasmin_buric ma prawie 100 meczów w lidze w barwach @lechpoznan - do tej pory nigdy nie wpuścił w meczu 4 goli (lub więcej).— Maciej Henszel (@MHenszel) luty 21, 2016
Już chyba sam ten fakt daje dużo do myślenia. Ok, w laniu od Cracovii jesienią grał Gostomski, ale jednak to były jeszcze inne czasy i hejt piłkarzy wymierzony w kierunku trenera Macieja Skorży. Tym razem jednak wydawało się, że Lech był na fali, że powinien zdobyć kolejne trzy punkty.
Kolejorza nie zabiła tylko wyjątkowa niemrawość w ataku, ale też proste błędy w obronie i środku pola. Swojej szansy nie wykorzystał Maciej Wilusz. Pojawił się w pierwszej jedenastce w miejscu Marcina Kamińskiego, ale nie czuć było nici porozumienia pomiędzy nim a Paulusem Arajuurim, o czym niech najlepiej świadczy bramka na 1:0 dla Podbeskidzia.
Nieźle zagrali za to Tamas Kadar i Tomek Kędziora, a to może oznaczać problem dla ich zagranicznych zmienników: Ceesaya i Volkowa. Chociaż z drugiej strony, znając Jana Urbana, ta dwójka też dostanie już niedługo swoją szansę.
Oceny piłkarzy
Po ostatnich niesnaskach za ocenę zabrałem się tym razem osobiście. Nie jest ona zbyt przychylna dla piłkarzy Lecha: Burić - 2,5; Kędziora - 3, Arajuuri - 2, Wilusz - 2, Kadar 4; Tetteh - 2,5, Gajos - 1,5; Sisi - 3, Jevtić - 3, Pawłowski - 2,5, Nielsen - bez oceny; zmiennicy: Kownacki - 4, Kamiński - 2,5
Trudno tym razem wybrać nam zawodnika meczu w zespole Lecha. Z ocen wynika, że najlepszymi zawodnikami byli Kadar i Kownacki. To im należą się ewentualne pochwały za to spotkanie. Jeśli już mamy kogoś z nich wybierać, to niech to będzie młody napastnik. Po pierwsze, to kolejny mecz, w którym strzelił gola. Po drugie, obrona z Kadarem jednak te cztery gole straciła.
Lechowa przeglądarka
Dzień po meczu już wiemy mniej więcej, co stało się nowemu napastnikowi Lecha. Nicki Bille najprawdopodobniej nadwyrężył sobie włókna mięśniowe, a przynajmniej tak twierdzi Jan Urban. Trener Kolejorza dodał na konferencji, że to może być poważniejszy uraz. Więcej będzie wiadomo w poniedziałek.
Rezerwy Lecha Poznań zremisowały 2:2 z Zagłębiem Lubin II. Gole dla drużyny prowadzonej przez Ivana Djurdevicia strzelili niegdyś będący w pierwszej drużynie Krystian Sanocki i Piotr Kurbiel.
Vojo Ubiparip znowu zmienił klub. Po tym, jak podziękowano mu w węgierskim Vasas Budapeszt (tylko jeden gol w dziewięciu meczach jesienią) Serb zdecydował się na powrót do ojczyzny. Podpisał kontrakt z FK Novi Pazar, aktualnie 12. drużyną 16-zespołowej ekstraklasy. Jest już po debiucie, przegranym 1:0 z FK Rad.
Poznaliśmy termin pierwszego półfinałowego meczu Pucharu Polski z Zagłębiem Sosnowiec. Kolejorz spotka się z I-ligowcem na Bułgarskiej we wtorek 15 marca o 18:30, na cztery dni przed bardzo ważnym meczem z Legią w Ekstraklasie. Dziękujemy, PZPN.
Wiemy już, kto wiosną będzie wykonywać stałe fragmenty gry w Lechu. Karne ma strzelać Dawid Kownacki, który wykorzystał już jedną jedenastkę w meczu z Termalicą. Z kolei rzuty wolne nie będą miały jednego z góry przypisanego wykonawcy. Mają je bić Marcin Kamiński, Darko Jevtić, Maciej Gajos oraz być może już wkrótce ćwiczący nad tym elementem Karol Linetty.
Robert Gumny podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Lechem. Młody defensor parafował trzyletnią umowę. Zimą grał w sparingach pierwszej drużyny i być może już niedługo zadebiutuje w niej w oficjalnym spotkaniu. Co ciekawe, zawodnik zdecydował, że w Lechu będzie występować z numerem 2 na plecach.
Nie jest pewna przyszłość Gergo Lovrencsicsa na Bułgarskiej. Lech wciąż nie zaproponował mu oferty nowego kontraktu, bo Węgier zwyczajnie od pewnego czasu grał po prostu słabo. Jeśli się to nie zmieni, skrzydłowy opuści Kolejorza w trakcie Euro 2016.
Antonijs Cernomordijs nie jest już zarejestrowany przez Lecha na liście ekstraklasowych piłkarzy. To oznacza, że wypożyczony z 19-latek wiosną będzie grać najprawdopodobniej tylko w III-ligowych rezerwach Dumy Wielkopolski.
Marcin Kamiński jest ponoć bliski przedłużenia kontraktu z Lechem. Plan jest taki, by 24-latek był obrońcą na lata. Już teraz środkowy defensor jest zawodnikiem z jednym z najdłuższych staży w całej drużynie.
Na koniec jeszcze raz o najbliższym meczu Lecha. Mistrzowie Polski w niedzielę 28 lutego o 15:30 zagrają na INEA Stadionie z Jagiellonią Białystok. Ceny biletów normalnych na to spotkanie zaczynają się od 30 złotych. Dla tych, którzy nie pojawią się na Bułgarskiej, polecamy transmisję w Canal+ Sport lub RadioGol.pl.
0 komentarze:
Prześlij komentarz